Brakuje miejsc dla uchodźców i pieniędzy. Coraz gorsza sytuacja w Krakowie
Dwa tygodnie temu rozpoczęła się rosyjska inwazja na Ukrainę, co doprowadziło do gigantycznej katastrofy humanitarnej. Już ponad 1,3 mln uchodźców z Ukrainy uciekło przed wojną do Polski. Niestety mimo zaangażowania wielu osób, które bezinteresownie ruszyły na pomoc sąsiadom ze wschodu, sytuacja staje się coraz trudniejsza. W wywiadzie udzielonym portalowi miejskiemu, wiceprezydent Krakowa Andrzej Kulig przyznaje, że zaczyna brakować miejsc dla uchodźców, a miastu kończą się pieniądze przeznaczone na pomoc.
- Tworzymy w zasadzie każdego dnia kolejne nowe miejsca i to są miejsca liczone w setkach, ale zdolność nasza do tworzenia kolejnych miejsc jest ograniczona. Proszę też pamiętać, co jest niezwykle ważne, że te miejsca są miejscami przejściowymi. To nie są miejsca, w których ludzie mogą przebywać przez dłuższy okres. To są hale, to są duże przestrzenie z niewielką liczbą węzłów sanitarnych - powiedział Andrzej Kulig.
Według szacunków, obecnie w Krakowie przebywa 70-90 tysięcy uchodźców. Władze samorządowe koszty związane z pomocą dla Ukraińców pokrywają z rezerwy kryzysowej, która obejmuje kwotę 19 mln złotych. Z informacji wiceprezydenta Krakowa wynika, że z tej puli wykorzystano już 14 mln złotych.
PRZECZYTAJ: Nieczynną galerię w Krakowie zamienią na dom dla uchodźców z Ukrainy. Zamieszka tam 300 osób
Problemem są również tłumy ludzi, które ciągle przebywają na krakowskim Dworcu Głównym. Często nie chcą one opuścić tego miejsca, traktując je jako miejsce kontaktowe.
- Rzeczywiście tłumy się kłębią. Co więcej, z każdym dniem ich przybywa. To są bardzo zróżnicowane osoby. Po pierwsze, są to osoby, które czekają, traktując Dworzec Główny jako miejsce kontaktowe, na swoich bliskich i znajomych, którzy ich stamtąd zabiorą. Część ludzi ma informacje, że pojadą do innych miejscowości i transport dla nich załatwia urząd wojewódzki - stwierdził Andrzej Kulig. Cały wywiad znajduje się poniżej.
ZOBACZ: Kraków. 9-latek z Ukrainy zostawił wzruszający list. Łzy same cisną się do oczu