Najpierw policjanci próbowali skontaktować się z chłopakiem telefonicznie. Później rozmawiali z jego znajomymi, jednak nikt nie wiedział, gdzie 17-latek mógł się ukryć. Ostatecznie udało się ustalić, że chłopak może on przebywać w lesie. To tam skierowano wszystkie służby ratunkowe. Las przeczesywało blisko stu policjantów i strażaków. Pomagał im pies tropiący.
Naczelnik Wydziału Kryminalnego zauważył, że telefon zaginionego jest aktywny, dlatego postanowił znów spróbować się z nim połączyć. Chłopak nie odbierał albo przerywał połączenia. Policjant nie dał za wygraną. Po kilkunastu próbach w końcu usłyszał z od nastolatka: "widzę, że i tak mi pan nie odpuści". Tak zaczęła się trwająca kilkadziesiąt minut rozmowa, podczas której policjant cierpliwie przekonywał chłopaka, żeby wyszedł z lasu.
17-latek za namową policjanta wyszedł z ukrycia. Było już ciemno i dość chłodno. Chłopakiem zajęła się wezwana na miejsce załoga karetki pogotowia.