Polecany artykuł:
- Mieszkańcy mający wykupione, np. w sierpniu abonamenty roczne, po tym, jak gruchnęła wiadomość, że Wavelo wycofuje się z Krakowa, zaczęli pisać do spółki w sprawie zwrotu kosztów. Niektórzy byli zbywani, niektórzy usłyszeli nawet, że pieniędzy nie dostaną, bo nastąpiło zerwanie umowy z ich winy. Zaczęli mi wysyłać maile, wiadomości na Facebooku, dlatego zwróciłem się z interpelacją do prezydenta Jacka Majchrowskiego, bo koniec końców miasto firmowało swoją "twarzą" rower miejski - przekonuje szef klubu Kraków dla Mieszkańców.
Albert Wójtowicz, dyrektor operacyjny Wavelo informacje przekazane przez Gibałę nazywa plotkami. Zapewnia, że pieniądze będą zwracane wszystkim klientom. Tyle, że... po nowym roku i tylko na pisemną prośbę użytkownika.
Zdaniem Gibały, spółka BikeU, operator miejskiego roweru, sama powinna wyjść z inicjatywą i wysłać do wszystkich użytkowników informację z przejrzystą procedurą, jak otrzymać pieniądze.
Marcin Wójcik z Zarządu Transportu Publicznego zapewnia, że klienci z pewnością otrzymają swoje pieniądze.
- My mamy dostać bazę danych klientów z zerowymi kontami, to znaczy ze zwróconymi nadwyżkami. W naszej umowie nie ma zapisów, do kiedy ma to nastąpić. Ale rozumiemy, że to najwyżej kilka miesięcy. Nie przewidywaliśmy, że umowa zostanie zerwana w taki sposób. Nie chcę mówić, że byliśmy naiwni, ale zakładaliśmy dobrą wolę. Jakbyśmy zakładali złą wolę, to trudno byłoby nam z kimkolwiek rozpocząć współpracę. Jesteśmy w bardzo kłopotliwej sytuacji. Nawet gdybyśmy chcieli ich przycisnąć, to i tak nie mamy żadnej możliwości, jest nam przykro, będziemy wspierać mieszkańców, pisać do operatora, by ten rozważył wypłatę wcześniej - obiecuje przedstawiciel ZTP.
- To ewidentny błąd ze strony urzędników, którzy nie dopilnowali zapisów umowy, która chroniłaby klientów i nauczka na przyszłość - odpiera Łukasz Gibała.