W Krakowie działa obecnie niecałe 450 budek telefonicznych. Od przyszłego roku będzie ich tylko 66. Starsi krakowianie z sentymentem wspominają czasy, kiedy rozmowa telefoniczna wiązała się z wyjściem z domu. Są jednak i tacy, którzy z budek telefonicznych nie korzystali wcale. - Nigdy w życiu, tylko smartfony - mówi jeden z mieszkańców Krakowa. A w kioskach o tradycyjne karty telefoniczne coraz trudniej.
Ze zniknięciem automatów nie może się pogodzić Leszek Mazan, dziennikarz, pisarz i znawca historii Krakowa. Jak podkreśla, budki telefoniczne tworzyły niepowtarzalny klimat. - Każdorazowe wejście do budki telefonicznej, oczywiście o ile drzwi działały, to było bardzo duże przeżycie - mówi.
Lata temu, mimo tego że na budki telefoniczne natykaliśmy się co krok, czynnego automatu było nie lada wyczynem. A kiedy znalazło się już działającą budkę, należało odstać swoje w kolejce. Także o połączenia międzymiastowe trzeba było się naprawdę natrudzić.
- Gdybym ja w tej chwili się zakochał i chciałbym się z dziewczyną poumawiać albo powiedzieć jej jeszcze raz, że jest taka inna niż wszystkie, to albo bym zadzwonił do żony korzystając z konwencjonalnej łączności albo bym jednak dla romantyzmu poszedł do starej, dobrej budki telefonicznej - dodaje Leszek Mazan.
Więcej w materiale Grzegorza Krzywaka, reportera Radia ESKA:
A Wy kiedy ostatnio korzystaliście z budki telefonicznej?