W tragiczny wypadku w Bukowinie Tatrzańskiej zginęła 52-letnia kobieta oraz jej 15-letnia córka. Lekarze walczą w szpitalu o życie 21-letniej kobiety, córki zmarłej 52-latki.
- Z moich wstępnych oględzin wynika, że kończyny górne ani dolne nie były złamane, najprawdopodobniej doszło do uszkodzenia rdzenia kręgowego oraz wewnętrznych obrażeń twarzoczaszki - cytuje prokuratora Jacka Dyga "TVN 24".
Prokurator ustalił, że o godz. 10.30 stok został zamknięty. Narciarze stali przy swoich samochodach. Wówczas wiatr zerwał dach z budynku. W chwili zdarzenia minimalna prędkość wiatru wynosiła 120 km/h.
Prokurator ma duże zastrzeżenia, co do konstrukcji wypożyczalni sprzętu, z której wiatr zerwał dach. Zwraca uwagę, że dach był umocowany w sposób prowizoryczny i nie była to solidna konstrukcja. "Nie miało to prawa funkcjonować" - uważa prokurator, który zbada, kto odpowiadał za budowę wypożyczalni.
Czytaj też: Bukowina Tatrzańska: Horror na stoku. Kim są ofiary? To rodzina z Warszawy
"Gazeta Krakowska" podaje, że "był to obiekt tymczasowy umiejscowiony w... przyczepie samochodowej. Z tyłu drewnianego pawilony jest bowiem tablica rejestracyjna."
Polecany artykuł:
- Śledztwo już ruszyło - cytuje "Gazeta Krakowska" Barbarę Bogdanowicz, szefową zakopiańskiej Prokuratury Rejonowej. - Prowadzone jest ono wstępnie pod kątem przestępstwa z art. 155 KK, czyli nieumyślnego spowodowania śmierci.