Na miejsce od razu skierowano patrol Policji. Koło dużego kompleksu hotelowego, stał na pasie zieleni śmigłowiec. Był on własnością firmy, która specjalizuje się w pracach związanych z napowietrznym przeglądem linii energetycznych. To właśnie pracownicy tej firmy zaalarmowali Policję.
Amator lotnictwa miał pecha. To właśnie pracownicy firmy zobaczyli go, gdy usiłował odpalić maszynę. Wracali wówczas do hotelu, wioząc swojego kolegę z Krakowa. Kiedy mijali śmigłowiec zobaczyli jakiegoś mężczyznę w środku. Człowiek ten miał na głowie założone słuchawki lotnicze i manewrował drążkiem sterującym. Z przerażeniem zorientowali się, że nie jest to ich pilot. Gdy mężczyzna zauważył, że ktoś się nim interesuje, wybiegł z kabiny i rzucił się do ucieczki. Daleko nie uciekł. Pracownicy firmy go złapali i czekali na przyjazd Policji. Funkcjonariusze przewieźli 35-latka do komisariatu. Jak się okazało był to bardzo pijany, inny gość tego hotelu.
Mężczyzna okazał się być na delegacji służbowej. Przyjechał do powiatu krakowskiego z województwa świętokrzyskiego. Feralnego dnia wypił, jak sam twierdzi, bardzo dużo alkoholu i „film mu się urwał”. Nie pamiętał, jak pokonał zabezpieczenia helikoptera (ustalono, że wyrwał skobel w prawych drzwiach kabiny) i co robił w środku. Za taki wybryk może mu grozić 5 lat za kratkami.