Pani Teresa nie miała łatwego życia. Przez wiele lat pracowała opiekując się grobami, w Krakowie. Często nie miała ciepłego ubrania, by na mrozie porządkować teren nekropolii. Urodziła czworo dzieci i niestety troje z nich już pochowała. Niestety, mimo tych tragedii, życie nie przestało jej ciężko doświadczać. W Sylwestra 2020 roku domu 88–letniej staruszki wybuchł pożar. – Nakarmiłam rano sikorki, leżałam na wersalce, gdyby nie to, że patrzyłam jak jedzą, usnęłabym, a wtedy..spłonęłabym żywcem – opowiada nam. Płomienie pojawiły się na strychu. W ostatniej chwili kobiecina wybiegła z domu. Najpierw sama próbowała wiaderkiem ugasić płomienie. Ale one wybuchły ze zdwojoną mocą.
Chciała wracać…po ukochane koty, które zostały w środku. Na szczęście sąsiedzi ją powstrzymali. Z poparzoną twarzą, Teresa Młynarczyk patrzyła jak płomienie trawią wszystko co miała, i płakała. Strażacy bardzo szybko rozpoczęli akcję gaśniczą. Niestety z domu i stodoły zostało tylko pogorzelisku. Ku zaskoczeniu wszystkich w gruzach znaleziono figurkę Matki Bożej i krzyż.– Nie mam wątpliwości, że to nie przypadek a znak dla nas – mówi nam pani Teresa.Sąsiedzi i strażacy ruszyli na pomoc pani Teresie. Zorganizowali zrzutkę na odbudowę domu. Do wielkiej akcji dołączyły lokalne władze i setki ludzi dobrej woli. Wspólnymi siłami w ciągu zaledwie 62 dni odbudowano spalony dom. Przed domem stanęła kapliczka a w niej cudownie ocalona figura.
– Z całego serca jestem wszystkim wdzięczna – mówi nam pani Teresa.