Ofiarą tego ataku był Ruslan, który pochodzi z Azerbejdżanu. Od czterech lat mieszka w Krakowie, razem z rodziną przyjechał tu na Światowe Dni Młodzieży. Został w naszym mieście na dłużej. Jest licencjonowanym taksówkarzem. W nocy z piątku na sobotę (20-21 listopada) doszło do przykrego incydentu, gdy prowadził on taksówkę. - Kiedy przejeżdżałem obok przystanku MPK, usłyszałem krzyki. Jeden z mężczyzn, których widziałem na przejściu dla pieszych, krzyczał do mnie, że mam spier***ać z Polski, że jestem je***ym migrantem i ku*wą - opowiada. - Zatrąbiłem na niego, a on rzucił czymś w stronę auta. Odjechałem więc szybko, żeby nie eskalować konfliktu - mówi w rozmowie dla krakowskiej "Gazety Wyborczej".
Polecany artykuł:
Ruslan zatrzymał samochód kilkaset metrów dalej. Okazało się, że mężczyzna rzucił w jego auto zamkniętą puszką napoju energetycznego. Puszkę zawiózł na komendę VIII, gdzie chciał również złożyć zawiadomienie o ataku. - Cała sytuacja miała miejsce pod kamerą monitoringu miejskiego. - Byłem pewny, że sprawa zostanie wyjaśniona od ręki - wyjawia "Wyborczej". Na komisariacie VIII Ruslan czekał prawie 40 minut, by móc złożyć zeznania. Kiedy opowiedział historię policjantce, ta miała namawiać go, by nie składał zawiadomienia, bo znalezienie sprawcy będzie niemal niemożliwe.
Polecany artykuł:
- Policjantka starała się zrobić wszystko, żeby odwieść mnie od złożenia zawiadomienia. Kiedy opowiedziałem o nagraniu z monitoringu, usłyszałem, że nie ma szans, bo kamera nie może wiedzieć, kim ten człowiek jest. Nie przyjęto też ode mnie puszki, na której być może są odciski palców sprawcy. Policjantka powiedziała mi, że nie mają z czym tych odcisków palców porównać, więc mam puszkę wyrzucić do kosza - opowiada Ruslan.
Zgodnie z opinią Policji napastnik był zakapturzony, a puszka nieodpowiednio zabezpieczona - stąd niewielkie szanse na odnalezienie sprawcy.