Około godziny 16.00 w dom rodzinny Gibałów w Czernej wjechała ciężarówka z piaskiem. Domownicy najpierw usłyszeli huk, potem zobaczyli dymiącą ciężarówkę, a w niej dwóch zakrwawionych kierowców. Przybyli na miejsce strażacy musieli użyć narzędzi hydraulicznych, by rozciąć kabinę i wydostać rannych na zewnątrz.
– To jest katastrofa budowlana. Czekamy na ekspertyzę specjalisty, który oceni skalę zniszczeń, oceni, czy nasz dom nadaje się w ogóle do mieszkania – mówi nam Małgorzata Gibała ( 42 l.).
Ty razem nikt nie zginął, ale kilka lat temu, dokładnie w tym samym miejscu, na podwórku rodziny Gibałów zginęło trzy osoby. Wypadek wyglądał podobnie. Zjeżdżający w góry samochód przebił ogrodzenie i zatrzymał się na murze domu. Domownicy po dziś dzień mają traumę po tamtym wypadku.
Choć na drodze obowiązuje ograniczenie do 15 ton, to ciężarówki nagminnie jeżdżą tu przeładowane. Prawdopodobnie tak też było i tym razem. Dokładne przyczyny wtorkowego wypadku ustalą specjaliści zajmujący się takimi zdarzeniami drogowymi.
Według rodziny Gibałów problem niebezpiecznej drogi mógłby rozwiązać mur oporowy przy ich posesji, ograniczenie prędkości oraz zaraz poruszania się dla samochodów ciężarowych. Pomogłyby na pewno progi zwalniające. Mimo tylu nieszczęśliwych wypadków, jakie wydarzyły się przez lata w Czernej, żaden z postulatów nie został spełniony, a rodzina wciąż żyje w permanentnym poczuciu zagrożenia.