Dramat powodzian z Małopolski. Panią Barbarę zalało trzeci raz. Emerytka ma metr wody w garażu
Barbara Waligóra z miejscowości Skidziń (powiat oświęcimski) ma 81 lat, niedługo skończy 82 lata. Nie pierwszy raz zmaga się z skutkami wielkiej wody. – Najgorsza była ta w 1997 roku. Zalało nam wtedy garaż i stojący w nim samochód. Woda podeszła aż pod jego dach. To był duży problemem. Miałam niepełnosprawnego syna i samochód był mi bardzo potrzebny każdego dnia. Kolejna powódź była w 2010 roku. Też nas zalało. Teren gdzie stoją domy to teren szkód górniczych, w dodatku jest tu taka niecka. W tym roku zaczęło się w sobotę [14 września - dop. red.], woda najpierw wolno przybierała, potem coraz szybciej. Znowu mamy ponad metr wody w garażu. Od wczoraj strażacy wypompowują ją – opowiada w rozmowie z "Super Expressem" pani Basia.
Seniorka mimo ciężkich chwil, które teraz przeżywa, stara się nie tracić pogody ducha. Podobnie jak panią Barbarę, woda zalała także jej sąsiadów.
– Mieliśmy nadzieję, że worki z piaskiem zabezpieczą nasz dom. Tak się jednak nie stało. Mieszkamy w takiej niecce, chociaż to centrum wsi. W dodatku to miejsce, gdzie są szkody górnicze. Wszystkie te czynniki powodują, że mamy taki efekt – mówią sąsiedzi Barbary Waligóry.
Druhowie z OSP Bór kolejny dzień z rzędu wypompowują wodę z zalanych piwnic i garaży. Trwa sprzątanie po powodzi. Na szczęście nie było ofiar śmiertelnych, a straty spowodowane powodzią w Małopolsce są nieporównywalnie mniejsze od tych na Dolnym Śląsku i Opolszczyźnie.
Polecany artykuł:
Polecany artykuł:
Polecany artykuł: