Pani Ludwika z Krakowa przeszła dwa udary. Nie rusza się z łóżka, choruje na Parkinsona. Na co dzień opiekuje się nią syn Szymon, więc gdy emerytka poprosiła go o dostarczenie wniosku o 500+ dla niepełnosprawnych, pojechał z dokumentami do ZUS
- Mama sama podpisała wniosek, ja jedynie zaniosłem go w jej imieniu. W okienku przyjęto go bez przeszkód, dopiero po miesiącu dostałem telefon, że podpis wydaje się podejrzany - opowiada syn pani Ludwiki.
Urzędniczki kilkukrotnie upewniały się czy podpis jest prawdziwy i czy pani Ludwika była obecna przy wypełnianiu wniosku. W końcu poprosiły pana Szymona by doniósł oświadczenie, że to on opiekuje się wnioskodawczynią.
- ZUS ma całą dokumentację, urzędnicy wiedzą, że mama ledwo rusza ręką, to jak inaczej ma wyglądać jej podpis? - pyta.
Anna Szaniawska z krakowskiego oddziału ZUS tłumaczy teraz, że urzędniczki prosiły o pełnomocnictwo wymagane przy składaniu dokumentów przez kogoś innego niż osoba podpisana we wniosku, bo tego wymagają przepisy prawa.
- Nikt w urzędzie nie pomyślał, że aby donieść jakiś papierek, muszę załatwiać dla mamy dodatkową opiekę, a sam stać w kolejkach - podkreśla syn pani Ludwiki. - Zamiast wspierać osoby potrzebujące, szuka się kruczków, aby jak najmniej osób załapało się na świadczenie - dodaje z goryczą.
Polecany artykuł: