To zdarzenie miało miejsce 28 listopada. W Balicach do policyjnego radiowozu z nietypową prośbą podszedł zestresowany mężczyzna. Wyjaśnił, że musi jak najszybciej dojechać do szpitala. Powiedział policjantom, że wiezie mężczyznę na zaplanowaną o godz. 7.00 transplantację nerki. A byli już spóźnieni aż 40 minut! Kierowca nie był w stanie przebić się przez utrudnienia, a do tego stracił kontakt z dyspozytorem.
Pojazd, którym poruszał się mężczyzna, nie posiadał stosownych sygnałów uprzywilejowania. Liczyła się każda sekunda, bowiem organ dawcy czekał już na sali operacyjnej. Im dłuższa byłaby zwłoka, tym mniejsze byłyby szanse pacjenta na udany zabieg.
- Sierż. szt. Szczepan Cieślik i sierż. szt. Łukasz Rosiński bez wahania udzielili pomocy. Przekazali informację oficerowi dyżurnemu i błyskawicznie podjęli decyzję o pilotażu samochodu do szpitala. Mundurowi włączyli sygnały świetlne i dźwiękowe w radiowozie i eskortowali samochód z pacjentem - informuje małopolska policja.
Polecany artykuł:
Od razu po dostarczeniu pacjenta do szpitala trafił on na stół operacyjny. I to w samą porę, bo cały zabieg przeszedł pomyślnie. Mężczyzna może zawdzięczać policjantom z krakowskiej drogówki swoje życie. Sami zaś na pewno zostaną docenieni przez miejscowego komendanta.