Od początku września w szkolnych sklepikach można kupić tylko zdrową żywność. Nowe przepisy spowodowały, że w szkołach kwitnie handel zakazanym towarem. Uczniowie przemycają do szkoły batony i sprzedają je w trakcie przerw. Dyrektor Gimnazjum nr 2 w Krakowie, Gabriela Olszewska, rozkłada ręce. Jak przyznaje, nic nie może zrobić. - Nie jest zakazane, żeby produkt legalny koledze oddać i poprosić o zwrot pieniędzy - mówi.
Handlowanie słodyczami i gazowanymi napojami to jedno, ale przecież uczniowie sobie radzą i bez tego. Niezdrowe jedzenie przynoszą po prostu z domu. A ponieważ nowe przepisy zakazują też używania soli i pieprzu na szkolnych stołówkach, w tornistrach uczniów oprócz kredek i zeszytów znajdziemy też... pieprzniczkę.
Z Gabrielą Olszewską, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Krakowie, rozmawiała Monika Nogacka, reporterka Radia ESKA: