To już kolejny protest przeciwko wyłączaniu instalacji w części surowcowej krakowskiego kombinatu. W poniedziałek związkowcy pikietowali przed bramą główną nowohuckiego zakładu.
Polecany artykuł:
- Praca się kończy, mamy ostatnie wytopy i będziemy zamykać. Chodzi o ludzi, którzy mają nadzieję, że będą pracować. Nie wiemy, co się z nami stanie. Jak mamy się przekwalifikować po przepracowaniu w zakładzie trzydziestu lat? Nikt nie jest w stanie powiedzieć nam, na jak długo będą wyłączone instalacje - pomstowali hutnicy.
Przedstawiciele trzech central związkowych - OPZZ-u, Solidarności i Solidarności '80 odwiedzili wojewodę Piotra Ćwika w jego gabinecie. Przekazali mu petycję skierowaną do premiera Mateusza Morawieckiego, w której związki zawodowe domagają się podjęcia przez rząd niezwłocznych działań mających ratować polski przemysł hutniczy.
Piotr Ćwik podkreślał, że kombinat należy do prywatnego właściciela i rząd nie ma nieograniczonych możliwości wpływu na zarząd Arcelor Mittal Poland. Przyznał, że uspokajające sygnały płynące do hutników ze strony władz centralnych wynikały - podkreśla - bezpośrednio z zapewnień składanych przez spółkę.
Zgromadzeni hutnicy obawiają się, że wyłączenie wielkiego pieca i stalowni, to preludium do wygaszania produkcji w innych częściach kombinatu. Ich zdaniem są już wyraźne sygnały, że do końca roku prace mogą zostać wstrzymane również w walcowni.
Przedstawiciele Arcelor Mittal Poland po raz kolejny zapewniali, że wyłączenie pieca ma charakter tymczasowy i nie ma mowy o całkowitej likwidacji zakładu.