Kraków zbankrutuje? Zadłużenie się podwoiło. "Sejf jest pusty"
Finanse Krakowa są w opłakanym stanie. W rozmowie z Interią przyznaje to nawet wiceprezydent Łukasz Sęk. Samorządowiec bez ogródek stwierdził, że "sejf jest pusty", obwiniając Jacka Majchrowskiego o ten stan rzeczy. Obecna ekipa rządząca magistratem ocenia, że w czasach Majchrowskiego miasto żyło ponad stan i zbyt mocno się zadłużyło.
Zobowiązania Krakowa są obecnie szacowane na ok. 6 miliardów złotych, co oznacza podwojenie się długu w porównaniu z 2020 r. Interia przeliczyła, że na każdego mieszkańca Krakowa przypada prawie 7,5 tys. zł długu. W rzeczywistości obciążenie jest jeszcze większe, własne długi posiadają bowiem spółki miejskie. Dług będzie jeszcze wzrastał, ponieważ w Krakowie brakuje pieniędzy nawet na bieżące potrzeby. Poniżej dalsza część artykułu.
Krakowski relikt PRL-u niegdyś był synonimem luksusu
Kraków nie ma pieniędzy na pensje nauczycieli
Interia opisuje, że sytuacja Krakowa jest tak zła, że do końca tego roku samorząd musi zdobyć ok. 600 milionów złotych. Te pieniądze mają być przeznaczone między innymi na pensje nauczycieli, czy kierowców komunikacji miejskiej. To oznacza konieczność brania kolejnych kredytów oraz wyemitowania obligacji, czyli wygenerowania nowego długu. Tymczasem sytuacja na rynku finansowym nie jest łatwa dla kredytobiorców, co wiedzą wszyscy zadłużeni. Inflacja sprawia, że konieczne jest utrzymywanie stóp procentowych na wysokim poziomie, a to z kolei przekłada się na rosnące koszty obsługi długów zaciągniętych w przeszłości.
Nowe władze Krakowa nie ukrywają, że konieczne są oszczędności, w tym ograniczanie inwestycji. - Każde nowe inwestycje, które mają pochłonąć większą sumę pieniędzy, muszą teraz uzyskać akceptację prezydenta. Jeśli jakieś nowe zadanie ma być zaczęte, musi być uzasadnienie, dlaczego jest ono istotne - powiedział Interii Łukasz Sęk.
Polecany artykuł: