Drożyzna na Zakrzówku. Frytki kosztują nawet 75 zł
Miłośnicy relaksu nad wodą wybierający kąpielisko Zakrzówek muszą przygotować się na duże wydatki. Co prawda wstęp jest darmowy, jednak za jedzenie w zlokalizowanych na Zakrzówku punktach gastronomicznych trzeba płacić krocie. Mimo tego klientów nie brakuje, bo nad wodą głodnieje się szybciej, a odpoczynek z pustym żołądkiem nie jest możliwy. Problem mają zwłaszcza rodzice małych dzieci, które nie wyobrażają sobie, by nie "naciągnąć" opiekunów na jakieś smakołyki.
Wybierając się na Zakrzówek trzeba, więc pamiętać o zabraniu ze sobą grubego portfela. Z wyliczenia "Gazety Krakowskiej" wynika, że największa porcja frytek belgijskich kosztuje aż 75 zł. Ma ona wystarczyć czterem osobom. Pojedyncza mała porcja przysmaku kosztuje 15 zł, a duża - 18 zł. Frytki z batatów są droższe o odpowiednio 3 i 4 zł. Za danie o nazwie "zakręcony ziemniak" zapłacimy z kolei 15 zł.
Sporo trzeba też zapłacić za napoje. Woda kosztuje 6 zł, a sok owocowy i napój gazowany 10 zł. Duże lane piwo to koszt aż 18 złotych, na małe trzeba wydać o 3 zł mniej. Za dodatek do złocistego trunku w postaci soku punkt gastronomiczny żąda 2 zł. Zamówienie kawy to wydatek minimum 10 zł. Jedna porcja lodów kosztuje 7 zł. Poniżej dalsza część artykułu.
Własnego jedzenia na Zakrzówek wnosić nie wolno
Niektórzy z odwiedzających Zakrzówek chcieliby zniesienia zakazu wnoszenia własnego jedzenia na teren kąpieliska. Zwolennicy takiego rozwiązania twierdzą, że stworzyłoby to presję na najemców punktów gastronomicznych, by obniżyli ceny. Miejski samorząd tłumaczy jednak, że zakaz ma na celu utrzymanie porządku oraz czystości. Zgoda na wnoszenie jedzenia na pomosty prawdopodobnie skończyłaby się tym, że resztki żywności trafiałyby do wody i zanieczyszczały baseny. To w efekcie mogłoby doprowadzić do zamknięcia kąpieliska ze względów sanitarnych.
– Na terenie kąpieliska i pomostów zabronione jest wnoszenie i spożywanie jedzenia. Zgodnie z tymi przepisami strażnicy mają prawo zwracać uwagę osobom, które nie przestrzegają tego zakazu - powiedziała portalowi krknews.pl Edyta Ćwiklik z krakowskiej straży miejskiej.