– Gdyby miłość mogła wskrzeszać, żyłbyś – tak napisali na grobie zamordowanego dziecka jego najbliżsi. Dokładnie rok temu pochowali Filipa na cmentarzu parafialnym w Kozłowie. To właśnie w tej niewielkiej miejscowości na obrzeżach województwa małopolskiego tydzień wcześniej doszło do potwornej tragedii, o której mówiła cała Polska. Grzegorz P. ( 44 l.), lokalny "niebieski ptaszek" przyszedł do mieszkania swojej konkubiny, z którą rozstał się kilka dni wcześniej, rzekomo po to, by zabrać swoje rzeczy. Był uzbrojony w metalową rurkę.
Przeczytaj: Zabił 10–letniego Filipa metalową rurką. Potwór z Kozłowa stanął przed sądem
Nie zastał jednak Justyny B. Kobieta w tym czasie była w pracy. Drzwi do mieszkania otworzył mu jego 13–letni syn Wiktor. To właśnie on otrzymał pierwsze ciosy od swojego ojca. Potem agresja mężczyzny przeniosła się na 10–letniego Filipa O. który także przebywał w mieszkaniu. Chłopczyk przyszedł w odwiedziny do starszego kolegi. Mieszkał w sąsiedztwie. Wiktor przeżył, Filip niestety nie. Zmarł na miejscu, mimo długiej reanimacji. Na jego pogrzebie, rok temu, wylano morze łez.
Grób Filipa znajduje się w nowej części cmentarza, na pomniku bliscy postawili marmurową piłkę, bo Filip uwielbiał futbol.