Kładka miałaby połączyć dla pieszych ulice Żabiniec i Langiewicza. Teraz mieszkańcy przedostają się na drugą stronę albo idąc naokoło, albo przechodząc nielegalnie po torowisku. - Ludzie wycięli sobie sami w kracie dziurę i wszyscy tamtędy przechodzimy. Wiadomo, że nielegalnie, ale nikt nam nie chce pomóc - przyznaje jeden z mieszkańców. - Moi znajomi studiują obok na Uniwersytecie Rolniczym. Muszą iść okrężną drogą albo łamać prawo narażając się na mandat - mówi inny.
Na kładkę nie ma jednak ani pieniędzy, ani pomysłu. Dotychczasowe koncepcje poszły do kosza, bo urzędnicy z Zarządu Infrastruktury Komunalnej i Transportu nie przewidzieli możliwej rozbudowy torowiska. Teraz zadanie opracowania kładki należy do Zarządu Inwestycji Miejskich. - Kolej ma tam plany inwestycyjne, prawdopodobnie będzie chciała poszerzać torowisko kolejowe, które tam jest, o kolejne tory - tłumaczy rzecznik ZIM Jan Machowski. - To wszystko trzeba wziąć pod uwagę, jeżeli przygotowuje się taką inwestycję - dodaje.
Jak mówi Machowski, budowa kładki na krakowskim Żabińcu musi zostać wpisana do wieloletniej prognozy finansowej miasta. Nie wiadomo jednak, kiedy do tego dojdzie, a więc również termin otworzenia samej kładki również stoi pod znakiem zapytania.