Jak poinformował Polsat News, do Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie trafił mały chłopczyk, który połknął aż pięćdziesiąt magnetycznych kulek. Każda z nich miała wielkość pestki od czereśni i w takiej liczbie mogły spowodować między innymi niedrożność układu pokarmowego, czy owrzodzenia. Kulki są tym bardziej niebezpieczne, że przez działanie pola magnetycznego przyciągają się wzajemnie i tworzą wieloelementowe formacje, które czasem trudno jest nawet rozdzielić. Podczas połykania takich przedmiotów może dochodzić również do bardzo groźnych zadławień.
Jak przyznają lekarze, z podobnymi przypadkami stykają się coraz częściej. W przeciągu miesiąca medycy z Krakowa już trzeci raz usuwali w organizmów dzieci magnetyczne kulki. Najczęściej pacjentami są dwu-trzylatki. Przechodzą one tzw. okres oralny i chętnie biorą do buzi napotkane przedmioty, zwłaszcza gdy przypominają one cukierki, lub inne produkty spożywcze. Z tego powodu w zasięgu wzroku dziecka nie powinny znajdować się żadne zabawki zawierające drobne, możliwe do połknięcia elementy.