Kraków. Mieli rabować mieszkanie, więc zostali pobici i zabrani na komendę. Okazało się, że przez pomyłkę!
Dwaj obywatele Bangladeszu z Krakowa zostali pobici i zatrzymani przez policję, ale okazało się, że przez pomyłkę. W niedzielę, 3 lipca, ok. godz. 16, mundurowi otrzymała zgłoszenie o próbie włamania do mieszkania na osiedlu Ruczaj, gdzie dwóch mężczyzn miał spłoszyć właściciel lokum. Po godz. 22 na policję zadzwoniła natomiast inna osoba, mówiąc, że podejrzani mężczyźni kręcą się z jakimiś pakunkami w bloku kilka ulic dalej. Funkcjonariusze pojechali na miejsce, namierzając pojazd, którego opis pojawił się w pierwszym zgłoszeniu, a po chwili zjawili się także domniemani sprawcy próby włamania. - Podeszli do nich nieumundurowani funkcjonariusze, którzy wydali okrzyk „stój, policja”. Jednak mężczyźni nie zastosowali się do wydanego polecenia. Sytuacja stała się dynamiczna, ponieważ jeden z nich podjął próbę ucieczki, a po ujęciu zachowywał się agresywnie. W związku z tym, że pomimo kilkukrotnego wezwania do zachowania zgodnego z prawem zarówno w języku polskim jak i angielskim, nie reagował i próbował uciec funkcjonariusze użyli wobec niego środków przymusu bezpośredniego w postaci siły fizycznej, ręcznego miotacza gazu oraz pałki teleskopowej.
W międzyczasie drugi z mężczyzn wsiadł do samochodu, zamknął się w jego wnętrzu, próbował uruchomić silnik i odjechać. W tym czasie pojawił się kolejny patrol policjantów. Funkcjonariusze przy wykorzystaniu służbowej pałki teleskopowej wybili szybę w pojeździe i zatrzymali drugiego z mężczyzn. Wobec zatrzymanych użyto kajdanek. W trakcie interwencji na miejsce przybył zgłaszający, który rozpoznał zatrzymanych mężczyzn jako tych, którzy usiłowali włamać się do jego mieszkania - informuje Komenda Miejska Policji w Krakowie.
Obaj mężczyźni zostali następnie przewiezieni do komisariatu, a później do aresztu, gdzie mieli zostać do poniedziałku, 4 lipca, do godz. 14, po czym ostatecznie wyszli na wolność. Dlaczego? Doszło do fatalnej pomyłki.
- Mężczyźni tłumaczyli policjantom, że byli w trakcie przeprowadzki i przenosząc swoje rzeczy pomylili klatki schodowe, przez co omyłkowo próbowali wejść do mieszkania jednego z sąsiadów. Zebrane informacje potwierdziły wersję obcokrajowców, wobec czego mężczyźni zostali zwolnieni, nie wnosząc zażalenia na zasadność, legalność i prawidłowość zatrzymania. Akta sprawy przesłano do prokuratury z wnioskiem o umorzenie postępowania wobec braku znamion czynu zabronionego - podaje policja w Krakowie.
Jak informuje dziennikpolski24.pl, całe zdarzenie zupełnie inaczej widzieli poszkodowani obywatele Bangladeszu. Jeden z nich był przekonany, że on i kolega zostali właśnie napadnięci, więc schował się do auta i tam zamknął. Co więcej, 34-latek prosił później policjantów o to, czy może wyjąć z bagażnika lekarstwa, jako że ma cukrzycę, ale ci mieli odmówić. Obaj mężczyźni skarżyli się ponadto, że przez wiele godzin nie mieli kontaktu z rodzinami, a mundurowi mieli wcale nie korzystać z pomocy jakiegokolwiek tłumacza.
- Na komisariacie usłyszeliśmy od policjantów zdawkowe: „przepraszamy” i „do widzenia”. Mój kolega jest w ogromnej traumie do dzisiaj. Ja też nie mogę uwierzyć w to, co się stało. Nie mam pretensji do osoby, która zadzwoniła na policję z informację, że ktoś próbował się włamać do mieszkania, bo moja pomyłka z drzwiami mogła tak zostać odebrała. Ogromny żal mam jednak do policji, która bez żadnych skrupułów potraktowała nas nie jako podejrzanych o włamanie, ale jak groźnych terrorystów. Przecież kiedy nas śledzili, mogli sprawdzić kim jestem, mieli nasze tablice rejestracyjne - mówi serwisowi dziennikpolski24.pl jeden z dwóch poszkodowanych obywateli Bangladeszu.