Kraków. Pies zostawiony w rozgrzanym samochodzie

i

Autor: KTOZ Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Kraków. Pies zostawiony w rozgrzanym samochodzie

Kraków. Piękny bulterier w rozgrzanym aucie. Szokująca postawa właściciela. "Cholerny d***l"

2021-07-07 14:55

Dramatyczne chwile w Krakowie. We wtorek W jednym z samochodów zaparkowanych na ulicy Kopernika przez około godzinę przebywał zamknięty w środku bulterier. O niepokojące sytuacji poinformował policjantów jeden z przechodniów. Mężczyzna zauważył czworonoga, gdy ten zaczął rozpaczliwie szczekać w bagażniku. Samochód znajdował się w miejscu w pełni nasłonecznionym. Policjanci musieli wybić szybę, aby go wydostać. Po jakimś czasie na miejscu pojawił się właściciel. Wedle świadków miał się wykłócać z policjantami.

Kraków. Bulterier zamknięty w bagażniku samochodu. Interweniowała policja

Zdarzenie miało miejsce we wtorek 6 lipca. Do policjantów patrolujących centrum Krakowa podszedł przechodzień, informując, że na ulicy Kopernika, co najmniej od godziny stoi zaparkowane czarne audi, w którego bagażniku jest przegrzany pies. Mężczyzna zauważył czworonoga, gdy ten zaczął rozpaczliwie szczekać. - Samochód znajdował się w miejscu w pełni nasłonecznionym. Sytuacji psa nie poprawiały odsunięte na 4 cm szyby. Bulterier był wycieńczony, ledwo łapał oddech, a z jego pyska wydobywała się gęsta piana. Zwierzę nie miało nic do picia - mówi Sebastian Gleń, rzecznik prasowy KWP w Krakowie. Policjanci zakryli szybę folią, aby auto się nie nagrzewało. Poszukiwania właściciela samochodu pod jego adresem nie pomogły. Mundurowi musieli działać. - Aby uwolnić zwierzę, policjanci postanowili wybić szybę w samochodzie. Pies był zmęczony i zestresowany, przez co stał się bardzo agresywny. Na pomoc wezwano inspektorów z Krakowskiego Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami - dodaje Gleń.

Lukas Podolski już w Polsce. Przywitała go legenda

W trakcie akcji ratunkowej na miejscu pojawił się właściciel psa. Mężczyzna miał pretensje do policjantów. Był wściekły, że wybili szybę w aucie. Twierdził, że nie było go "tylko" 15 minut. Krakowskie TOZ tak relacjonuje całe zajście.

Szyba została wybita i… w tej chwili pojawił się właściciel (bo trudno go nazwać opiekunem). Myślicie, że był wdzięczny za uratowanie psa? Nie był. Cała akcja trwała ponad półtorej godziny, pan zaś twierdził, że zostawił psa na 15 minut. Wiecie – te guzy wielkości grejpfruta, których jeszcze dwa dni temu nie było, te kocie szkielety, które jeszcze wczoraj były odpasionymi, dorodnymi kocurami, te kwadranse multiplikujące się jak wirusy…. - czytamy w poście.

Ciekawie sytuację opisuje także jeden ze świadków zdarzenia w komentarzu. - Mijaliśmy wczoraj z synem tego człowieka, rzucał się w oczy, opalony nadęty wysoki elegancik w różowej koszuli, z tych, co się nie przesuną w bok, żeby ich minąć na chodniku. Szedł sobie spacerkiem. 15 minut? Dobre sobie. Wracaliśmy z Rynku, to stał i pyskował do policjantów. Cholerny d***l, tylko życzyć, by jego ktoś tak zamknął w samochodzie. Psa wczoraj nie widziałam, po drodze płakać mi się chciało, bo byłam pewna, że z ratunkiem nie zdążyli. Chociaż tyle dobrze, że pies uratowany - napisał pani Anna.

Mężczyzna odpowie nie tylko za znęcanie się nad zwierzęciem – w tej sprawie wszczęto odrębne dochodzenie - ale też za nieobyczajny wybryk i niewykonywanie poleceń policjantów, za co sąd może mu wymierzyć grzywnę do 5 tys. zł. 

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki