Sprawa ma swój początek w maju 2017 roku. Andrzej K., były prokurator, który w przeszłości piastował nawet funkcję zastępcy Prokuratury Apelacyjnej w Rzeszowie, nie chciał zapłacić taksówkarzowi za kurs po Krakowie. Spór dotyczył niezbyt wysokiej, zwłaszcza jak na zarobki prawnika kwoty 12 złotych, jednak mężczyzna poczuł się oszukany przez szofera i zarzucił mu, że ten specjalnie wybrał inną trasę, by koszt kursu wzrósł.
Doszło nawet do rękoczynów. Jak opisuje Rzeczpospolita, Andrzej K. uderzył taksówkarza pięścią w twarz niszcząc mu okulary, a przybyłych na miejsce policjantów zwyzywał. Były prokurator uniknął wyroku skazującego tylko dlatego, że porozumiał się z poszkodowanym i zobowiązał się do wypłacenia mu nawiązki w kwocie 30 tysięcy złotych. Na tym jednak nie koniec problemów Andrzeja K.
Polecany artykuł:
Mężczyzna został obwiniony przez rzecznika dyscyplinarnego o uchybienie godności urzędu prokuratorskiego. W I instancji sąd uznał jego winę i wymierzył mu karę zawieszenia na rok waloryzacji świadczenia wynikającego z przejścia w stan spoczynku. Jest to forma uprzywilejowanej "emerytury" otrzymywanej przez sędziów i prokuratorów. Wyrok nie był prawomocny.
We wtorek (21 lipca) Izba Dyscyplinarna Sądu Najwyższego uznała, że przewinienie popełnione przez Andrzeja K. zasługuje na najcięższą karę w tego typu przypadkach i całkowicie pozbawiła go prawa do stanu spoczynku, a tym samym wynagrodzenia wynikającego z tego stanu. Wyrok jest prawomocny.