18 grudnia 2016 roku Jarosław Kaczyński przyjechał na Wawel, by uczcić kolejną miesięcznicę pogrzebu swojego brata śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz jego małżonki. Drogę zablokowała mu grupa osób, która w ten sposób chciała zademonstrować swój sprzeciw wobec upolityczniania katastrofy smoleńskiej. Ostatecznie prezes PiS do katedry wawelskiej dotarł inną drogą, a kilku z demonstrantów zostało ukaranych grzywnami w wysokości kilkuset złotych, nałożonymi w trybie nakazowym. Odmówili jednak ich zapłaty, odwołując się do sądu.
Polecany artykuł:
Sąd przyznał rację demonstrantom, uznając że zgromadzenie w którym uczestniczyli było legalne i mogło ewentualnie zostać rozwiązane przez policję, co jednak nie nastąpiło. W procesie na świadków zostało powołanych kilkudziesięciu funkcjonariuszy, a także pochodzący z Krakowa wicemarszałek Sejmu Ryszard Terlecki. Również on tego dnia chciał dostać się do katedry wawelskiej. Wyrok nie kończy sprawy, ponieważ może być od niego złożone odwołanie. Mimo to obrońcy obwinionych nie kryli zadowolenia z rozstrzygnięcia, tłumacząc że świadczy ono o niezawisłości krakowskiego sądu.