Smok Wawelski wyłowiony z Wisły
Prawdziwego potwora wyłowił z Wisły pan Kamil Walicki. Mierzący 215 centymetrów sum, nazwany przez łowcę Smokiem Wawelskim był bardzo ostrożny. Zanim skusił się na przynętę próbował ją delikatnie ściągnąć z zestawu. Wędkarz wygrał jednak tę próbę nerwów, za co dostał nagrodę w postaci pierwszego w swoim życiu ponad dwumetrowego suma. Zanim jednak gigant znalazł się na brzegu, podjął ostrą walkę o wolność. W pewnym momencie szarpnął tak mocno, że... złamał wędkę pana Kamila. Wędkarzowi pomógł doświadczony w połowie sumów kolega i razem zdołali wyciągnąć potwora z wody.
- Gdy szczytówka była już pionowo, sum drugi raz pacnął ogonem w plecionkę i usłyszeliśmy głośny trzask…po czym 1/3 wędziska zjechała do wody. Mój błąd, szkolny babol, jak ostatnia pipa…z mojej winy ryba złamała wędkę. Ale wciąż była na haku, wciąż obracała łódkę! Paweł zaczął nagrywać, a ja targałem się z potężną rybą na środku Wisły, w centrum Krakowa. Gdy po raz pierwszy przemielił ogonem powierzchnię wody, kilku spacerowiczów przystanęło i zaczęli się przyglądać naszym zmaganiom. Po minucie przewalił się po powierzchni drugi raz, ale widzieliśmy tylko ogon. Powiedziałem do Pawła, że jest wielki ale nie ma więcej niż 190cm, a pewnie mniej. Po kolejnych kilkudziesięciu sekundach zobaczyłem jego łeb – i już wiedziałem, że jest zdecydowanie większy. Zobaczyłem go w całej okazałości i aż mi się wyrwało – „…ale wiesz, że ja go nie dotknę”? Paweł się tylko uśmiechnął, oddał mi kamerkę i powiedział, żebym teraz uważał i mocno trzymał wędkę. Obaj widzieliśmy, że ryba zapięta była w kącik paszczy, a jeśli tam dostanie hakiem, to raczej nie spadnie. Sum dostał lekkie, kontrolne klepnięcie w czółko, ale nie odszedł dalej niż na metr, więc Paweł pewnym chwytem złapał bestię za szczękę - relacjonuje walkę z rybą pan Kamil.
Potwór dalej grasuje
Jak przystało na profesjonalnego wędkarza, pan Kamil oszczędził życie swojej zdobyczy. Po wykonaniu serii zdjęć sum wrócił do Wisły i dalej grasuje w nurtach największej polskiej rzeki.