Sprawę zgłosił ojciec 4-letniej Kai, który zauważył zmianę w zachowaniu córki. Dziewczynka panicznie bała się iść do przedszkola. - Nie byliśmy w stanie dowiedzieć się, co się w przedszkolu działo. Zacząłem dzwonić po rodzicach, czy może coś wiedzą, żeby popytali dzieci. Zacząłem organizować spotkanie rodziców. Doszło do takiego spotkania poza placówką przedszkolną. Na zebranie przyszło 15, może trochę więcej osób. W grupie chyba jest 23 osoby. Ku mojemu ogromnemu zdziwieniu większość rodziców potwierdziła to, czego się najbardziej obawiałem. Inne dzieci widziały, jak moje dziecko jest bite, szarpane za rękę. Dzieci potwierdziły, że Kaja była ciągnięta za ucho, na siłę sadzana na środku pokoju, odseparowana od dzieci, że nie dano jej jedzenia i do picia mimo że prosiła - mówi Szymon Rajchel ojciec dziewczynki. Jak dodaje, dzieci w przedszkolu dostały zakaz mówienia o tym, co dzieje się w placówce.
- Jeden z krakowskich komisariatów prowadzi postępowanie w tej sprawie. Jeszcze nie przeciwko, ale w sprawie. Policjanci zbierają materiały, przesłuchują świadków: rodziców dzieci uczęszczających do przedszkola, jak również pracowników przedszkola - mówi Katarzyna Cisło z małopolskiej policji.
- To postępowanie jest na początkowym etapie - mówi Janusz Hnatko z krakowskiej prokuratury. - Dopiero w wyniku zebranych materiałów będziemy mogli więcej powiedzieć w tej sprawie. Przede wszystkim czy rzeczywiście są podstawy do tego żeby prowadzić dalej postępowanie czy też przedstawiać komukolwiek zarzuty - dodaje.
Przedszkole odmawia komentarza w tej sprawie. Do czasu wyjaśnienia wszystkich wątpliwości przedszkolanka została zawieszona w wykonywaniu swoich obowiązków.
>>> Trzyletni chłopiec wyszedł z domu i błąkał się po mieście
Posłuchaj materiału Kasi Kasprzyk, reporterki Radia ESKA: