– Bardzo chciałem rozegrać ten mecz (…) chciałem być liderem - powiedział wczoraj przed krakowskim sądem Jan P. (28 l.). Tymczasem swoim nieodpowiedzialnym zachowaniem został liderem głupoty i egoizmu.
Mężczyzna nie zważał na to, że jest zarażony koronawirusem, nie zważał no to, że może zarazić kolegów z drużyny, narazić ich i ich rodziny na utratę życia i zdrowia i zwyczajnie skomplikować innym życie.
Jan P. ( 28 l.) przyznał, że gdy tylko źle się poczuł, wykonał test na obecność koronawirusa. Pozytywny wynik otrzymał elektronicznie, podobnie jak skierowanie na kwarantannę. Mimo tego, dwa dni później, pojechał na stadion, by rozegrać ze swoją drużyną mecz Pucharu Polski. Nikomu nie powiedział, że jest zarażony. Po rozgrywkach wrócił do domu i położył się spać. Dopiero w nocy do drzwi jego mieszkania zapukała policja i zatrzymała 28-latka. Mężczyzna w areszcie spędził miesiąc. Teraz chce dobrowolnie poddać się karze. Jan P. chce, by sąd wymierzył mu karę miesiąca pozbawienia wolności, czyli dokładnie tyle, ile już spędził za kratkami. Obrońca Jana P. złożył wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzenia rozprawy, a także o wymierzenie Janowi P. kary w postaci prac społecznych i zadośćuczynienia finansowego w postaci zapłaty 10 tysięcy złotych.
Piłkarzowi grozi 8 lat więzienia. Prokuratorzy ustalili, że Jan P. wielokrotnie naruszał zasady związane z kwarantanną, m.in. chodził na zakupy, korzystał ze wspólnych pomieszczeń przy apartamentach, także ze wspólnego basenu, chodził na treningi swojej drużyny piłkarskiej.
Sąd ogłosi wyrok w poniedziałek.