Zdobycie wszystkich szczytów zajęło krakowianinowi 140 godzin. - Skoro mnie się to udało, to każdy to może zrobić. Tylko trzeba po prostu chcieć, spróbować. Przygotować się i po prostu wyjść z domu - mówi Marcin Ścieszka.
Polecany artykuł:
Zdobywanie Korony Gór Polski na czas nie należy do najbezpieczniejszych wyzwań. Marcin Ścieszka zdaje sobie z tego sprawę. - Nawet niskie góry są niebezpieczne. Trzeba uważać cały czas. Stresującym momentem dla mnie była Tarnica. Wiedziałem, że będę tam szedł nocą. A w Bieszczadach grasują wilki, więc trochę się obawiałem. Pod samą górą zobaczyłem z kolei ogromną tablicę "uwaga, niedźwiedzie", więc tym bardziej się przestraszyłem - opowiada. Jeszcze groźniejsza okazała się Babia Góra. Tam Marcin Ścieszka wchodził jeszcze z towarzyszem. - Trafiło nam się straszne załamanie pogody. To niestety doprowadziło do tego, ze zgubiliśmy się i wchodziliśmy bardzo stromym stokiem. Wtedy Wiktor się pośliznął, spadł jakieś 15 metrów w dół, kolanem na kamień. Musieliśmy wzywać GOPR. Tym sposobem Wiktor zakończył swoją przygodę, bo okazało się że ma skręcone kolano. Później kontynuowałem sam - mówi.
Marcin Ścieszka swoją akcją wspierał hospicjum Alma Spei. Najbliższe plany krakowianina to szczyt Szwajcarii Dufourspitze oraz Aconcagua, najwyższy szczyt Ameryki Południowej. Wszystkie wyprawy Marcina możecie śledzić na dreamcatcher.net.pl.
Czytaj też:
>>> Gorący doping na PŚ w skokach narciarskich w Zakopanem! [GALERIA ZDJĘĆ]
>>> Łyżwiarski tor na... parkowych alejkach! Takie atrakcje tylko w Krakowie [ZDJĘCIA, AUDIO]
Cała rozmowa z Marcinem Ścieszką w materiale Kuby Paducha, reportera Radia ESKA: