Przed przystąpieniem do projektowania, inwestor musiałby wykonać tzw. operat dendrologiczny, wskazujący szczególnie wartościowe okazy lub obszary zieleni. Problem ewentualnych kolizji, np. z sieciami podziemnymi musiałby być rozwiązany już na tym etapie. Badania drzew musiałyby być przeprowadzone przez specjalistów, mających doświadczenie w tym zakresie.
Gotowy projekt musiałby zawierać różne warianty ominięcia kolizji, a także zawierać rozwiązania zapewniające drzewom jak najlepsze warunki.
- Przy wielu miejskich inwestycjach drzewa były wycinane lub niszczone przez wykonawców. Dąb "Jacek" jest takim symbolem, ale tych przykładów można podawać więcej - mówi radny Artur Buszek.
Gdyby wycinki nie udało się jednak uniknąć, to nasadzenia kompensacyjne i zastępcze musiałyby być realizowane w obrębie tej samej działki lub w jej najbliższym sąsiedztwie.
- Chodzi o to, aby nie było, takiej sytuacji, że pozbawiamy daną ulicę, osiedle czy dzielnicę drzew, bo w zamian za wycinkę, sadzimy na drugim końcu miasta - stwierdza Buszek.
Mariusz Waszkiewicz z Towarzystwa na Rzecz Ochrony Przyrody chwali uchwalę, dostrzega jednak pewne błędy.
- Jest różnica pomiędzy nasadzeniami kompensacyjnymi, a zastępczymi, bo w tej uchwale jest to pomieszane - informuje.
Ciepło o uchwale wypowiada się radny Łukasz Maślona, który stwierdza, że uchwała ma na celu uczulenie miejskich jednostek na wartość drzew i unikanie nieprzemyślanej wycinki.
- Każda jedna wycinka budzi ostry sprzeciw mieszkańców, więc myślę, że gra jest warta świeczki. Miejskie jednostki powinny być przykładem dla innych - mówi.