Wiewiórka

i

Autor: pixabay.com

Mieszkańcom Krakowa grozi śmiertelna wścieklizna! Uwaga szczególnie na DZIECI!

2019-10-17 8:05

Lekarze i weterynarze apelują o nie dokarmianie dzikich zwierząt z ręki. Te bowiem mogą być rezerwuarem wielu groźnych chorób zakaźnych, w tym nieuleczalnej i zawsze śmiertelnej wścieklizny.

Wianuszek wiewiórek otaczających małe dzieci trzymające w rękach orzechy, to częsty widok w krakowskich parkach. Jednak ta niewinna z pozoru zabawa może mieć poważne konsekwencje. Dzikie zwierzęta mogą, choć nie muszą przenosić szalenie niebezpieczną wściekliznę. 

Do zakażenia dochodzi przez bezpośredni kontakt zadrapanej czy skaleczonej skóry z wydzielinami zwierzęcia, zwłaszcza jego śliną. Jak się okazuje w ciągu roku na Oddział Pediatrii i Neurologii Dziecięcej Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II trafia kilkudziesięciu małych pacjentów wymagających przyjęcia serii pięciu zastrzyków zawierających szczepionkę przeciwko tej groźnej chorobie.

- To zależy od sezonu, zwykle w okresie zimowym tych przypadków jest mniej, ale też się zdarzają. Rocznie mamy około stu, albo trochę więcej przypadków - stwierdza dr Ryszard Konior, ordynator oddziału.

Dr Konior stwierdza, że na jego oddział trafiają najdziwniejsze przypadki.

- Mieliśmy pacjentów pogryzionych przez zwierzęta w ZOO,  pomimo iż te są pod kontrolą. Ostatnio modne stają prywatne, miniaturowe ogrody zoologiczne i w tych przypadkach takiej pewności już nie mamy. W sezonie letnim przybywa pacjentów pogryzionych przez wiewiórki w trakcie karmienia. Nie posądzamy zwierzęcia, że zrobiło to celowo, ale przecież nic o nim nie wiemy. Dzisiaj wygląda na zdrowe, a za dwa dni mogą wystąpić objawy choroby. Bardzo wielu pacjentów mamy pogryzionych przez zwierzęta domowe, które na podwórkach puszczane są luzem i mogą mieć kontakt z dzikim zwierzęciem - wylicza.

Dlatego też, ordynator oddziału apeluje, zwłaszcza do rodziców najmłodszych dzieci, by ci wykazywali się zdrowym rozsądkiem i nie pozwalali swoim pociechom na dokarmianie np. wiewiórek gołymi rękami. Z kolei Piotr Śliwa, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Krakowie nieco studzi nastroje. W powiecie krakowskim od dawna nie odnotowano przypadków wścieklizny, warto jednak dmuchać na zimne.

- W powiecie krakowskim i w samym Krakowie wścieklizna nie istnieje od dawna. Ostatni przypadek odnotowano w 2014 roku w Modlniczce u lisa. Żyjemy we względnym spokoju, jednak musimy pamiętać o cykliczności tej choroby. Ten rezerwuar wścieklizny był i jest, on wciąż krąży  przestrzega.

Dlatego też postuluje, by regulaminy miejskich parków zawierały informacje przestrzegające przed dokarmianiem i łapaniem dzikich zwierząt.

- Wskazane byłoby aby władze samorządowe administrujące przestrzeniami zielonymi w mieście rozważyły umieszczenie takiej informacji czy w regulaminie czy na tablicach stwierdza.

Zarząd Zieleni Miejskiej w Krakowie wziął sobie do serca przestrogi lekarzy i zdecydował o rozpoczęciu w tej sprawie kampanii informacyjnej.

- Pomyśleliśmy o takiej akcji edukacyjnej która obejmie Facebook, żeby poinformować mieszkańców, że dokarmianie zwierząt nie jest dobrym pomysłem. Musimy mieć z tyłu głowy świadomość, że podchodząc do takiej wiewiórki i karmiąc ją z ręki nie jesteśmy w stanie przewidzieć skutków takiego spotkania. Będziemy też starali się w parkach, w których tych wiewiórek jest dużo i temat jest powszechny , czyli w Parku Lotników Polskich i Parku Jordana ustawić specjalne tabliczki ostrzegawcze - mówi Aleksandra Mikolaszek z Zarządu Zieleni Miejskiej.

Warto przypomnieć, że oprócz wspomnianego Oddziału Pediatrii i Neurologii Dziecięcej Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego,usługę szczepień przeciwko wściekliźnie świadczą również poradnie chorób zakaźnych w Szpitalu im. Żeromskiego i Szpitalu Uniwersyteckim.

Mieszkańcom Krakowa grozi śmiertelna wścieklizna! Posłuchaj materiału:

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki