Płacz, rozpacz i apokaliptyczny krajobraz. Tak wczoraj wyglądała Librantowa. Załamani mieszkańcy próbowali zabezpieczać resztki dobytku, który oparł się potężnej trąbie powietrznej. Jednak niewiele ocalało.
–To był moment, trąba powietrzna przeszła tuż obok naszego domu, szła od strony Nowego Sącza, w ciągu dwóch minut zniszczyła nasz dom, powyrywała z korzeniami wielkie sosny – opowiada nam pan Robert Bieniek ( 54 l.). W jego domu mieszka w sumie pięć osób. Niedawno rodzina wyremontowała ostatnią kondygnację domu. Teraz nie nadaje się do zamieszkania.
Siła żywiołu była tak potężna, że z łatwością porwała masywny dach z dwupiętrowego domu i przeniosła do kilkanaście metrów dalej. Podobnie sytuacja wygląda u sąsiadów pana Roberta.
– Stodoła została zniszczona doszczętnie, garaż także, z domu zerwało nam dach, całą noc na głowy lał się nam deszcz. Sufity przeciekają, podłoga jest do wyrzucenia, panele się wybrzuszyły od stojącej wody. Nasz dom to ruina – opowiada nam Józef Bodziony ( 65 l.). Mężczyzna jest załamany, za trzy miesiące miał przechodzić na emeryturę, w jej przeddzień stracił wszystko na co całe życie pracował. Żywioł nie oszczędził nawet plebanii, z niej także zerwał dach.
– To dopust Boży – mówi nam ksiądz Henryk, proboszcz miejscowej parafii. Kapłan dwa tygodnie temu przeszedł zawał.
– W naszej świątyni jest całodzienna adoracja Najświętszego Sakramentu – dodaje i zaprasza do wspólnej modlitwy.