Wymagania wobec "pracownika" nie są zbyt wygórowane. Przede wszystkim trzeba lubić spamowanie, być wulgarnym i... "nie mieć hamulców moralnych". Każdego kto miałby jednak jakiekolwiek wątpliwości, "pracodawca" ostrzega: "NIE APLIKUJ, nie trać naszego i swojego czasu".
Identyczna oferta pracy pojawiły się na dwóch portalach ogłoszeniowych. Na jednym pracodawca przedstawia się jako "szpaq13", na drugim - "Mateusz". Ogłoszenia szybko jednak zniknęły, a z ich autorami nie sposób się skontaktować. Zostały screeny, które krążą po sieci.
Internauci zastanawiają się czy to tylko żart, czy autentyczna propozycja. Pewne jest jednak, że wywołała niemałe zainteresowanie. - Praca marzeń dla większości naszego społeczeństwa! Po pierwsze nie trzeba wychodzić z łóżka, po drugie płacą za to co i tak większość robi w ramach hobby za darmo - czytamy w jednym z komentarzy na Facebooku.
- To akurat ogłoszenie jest prawdopodobnie nieprawdziwe i nie kryje się za nim żadna realna oferta pracy, jednak takie oferty się zdarzają - mówi nam Maria Cywińska, socjolog internetu. - Nie są one jednak ogłaszane w internecie, a korzysta się z mniej formalnych kanałów rekrutacji, gdyż taka współpraca wymaga zaufania między zleceniodawcą a zleceniobiorcą i jest prawdopodobnie oparta o umowę o zachowaniu poufności - dodaje.
Można zastanawiać się, jaki sens ma płacenie hejterom za komentarze. - Celem jest tworzenie treści prowokujących, denerwujących i powodujących ruch w danym serwisie lub dyskredytujących inne serwisy, a także - być może - osoby, czy też przedsięwzięcia. Z socjologicznego punktu widzenia nie jest to nic nowego, gdyż manipulowanie nastrojami społecznymi i opinią publiczną w przestrzeni publicznej odbywa się od lat, jeśli nie wieków. Wraz z rozwojem technologii, te metody się po prostu rozwinęły i stały się bardziej dostępne - mówi Maria Cywińska.