Jechała autobusem bez biletu, ale sąd uznał, że miała do tego prawo
Perypetie mieszkającej w Małopolsce cudzoziemki z warszawską komunikacją miejską opisywała "Gazeta Krakowska". We wrześniu 2020 roku kobieta jechała autobusem bez biletu, ponieważ ze względu na awarię biletomatu nie mogła zapłacić za podróż. W trakcie kontroli przedstawiła dowód osobisty, jednak odmówiła zapłaty za bilet i wniesienia opłaty dodatkowej, ponieważ kontrolerzy mieli żądać od niej zapłaty w gotówce. Na miejsce nie wezwano policji. Pasażerka odmówiła również "propozycji" podwiezienia pod bankomat, ponieważ bała się jechać z dwoma nieznajomymi mężczyznami. Po przykrym incydencie, listownie otrzymała nakaz zapłaty około 270 złotych. Złożyła jednak zażalenie i sprawa trafiła na wokandę. Sąd Rejonowy dla Krakowa-Krowodrzy przyznał jej rację stwierdzając, że pasażer nie może odpowiadać za awarię biletomatu i nie ma również obowiązku posiadania w telefonie aplikacji do zakupu biletów.
Wyrok krakowskiego sądu jest nieprawomocny, jednak prawdopodobnie nie dojdzie do jego zmiany. Tomasz Kunert, rzecznik prasowy Zarządu Transportu Miejskiego w Warszawie przekazał "Gazecie Wyborczej", że ZTM nie planuje odwoływania się od orzeczenia i tym samym pogodził się z rozstrzygnięciem pierwszej instancji.