Hołownia wyznał prawdę o swojej maturze. Mówi o incydencie w toalecie
Matura zbliża się nieubłaganie. Już za kilka miesięcy uczniowie szkół średnich przystąpią do najważniejszego testu w swoim życiu. Egzamin maturalny jest głównie kojarzony z ogromnym stresem - nic dziwnego, bowiem od niego zależy, czy dostaniemy się na wymarzone studia. Obecnie matury są tak przeprowadzane, że trudno mówić o jakimkolwiek ściąganiu, jednak nie zawsze reguły były tak surowe. Swoim doświadczeniami podzielił się Szymon Hołownia, który opowiedział podczas spotkania z młodzieżom anegdotkę z egzaminu w czasach tzw. starej matury.
Jak podaje portal Gazeta.pl, Szymon Hołownia zdawał swoje egzaminy w czasach, gdy "trwały sześć godzin i pisało się je na dużych arkuszach papieru podaniowego". Nie dziwi zatem fakt, że w pewnym momencie trzeba skorzystać z toalety. Gdy był już w kabinie nagle usłyszał nerwowe pukanie. - Kolego, kolego, co kolega pisze?! Odpowiedziałam, że historię. To kolega wyjdzie, bo tu biologia - mówił Hołownia. Jak się okazało, część uczniów przed egzaminami umówiła się, że w instalacji hydraulicznej w toaletach ukryje ściągawki maturalne - w każdej kabinie przypisali inny przedmiot. Niczego nie świadomy Hołownia dodał, że "znalazł się w nieodpowiednim miejscu i czasie".
Matura 2024: Czy można wychodzić do toalety?
Sytuacja, którą opowiedział Szymon Hołownia jest oczywiście niedopuszczalna. Co prawda uczniowie mogą skorzystać z toalety w trakcie trwania egzaminu, jednak są pewne zasady. Jedną z nich jest to, że nim maturzysta skorzysta z przybytku, to jest on szczególnie sprawdzana. Nie ma zatem szans na to, by ukryć w niej pomoce naukowe.
- Odnotowywane jest to w protokole i oczywiście toaleta znajduje się blisko sal. Została tak przygotowana, że nie można tam ściągnąć. Po to mamy dodatkowych członków komisji, by nie dopuścili do takiej możliwości - opisała w rozmowie z serwisem Radio Kielce.pl, Małgorzata Paprocka-Woć, zastępczyni dyrektora Zespołu Szkół Elektrycznych w Kielcach.