Zamiast osiemnastu, tylko siedem. Radni z klubu Przyjazny Kraków proponują reformę krakowskich dzielnic. Chcą zmniejszyć ich liczbę dzięki czemu zmniejszy się liczba radnych dzielnicowych o ponad dwustu. Miałoby to przeciwdziałać biurokracji oraz usprawnić podejmowanie decyzji. To z kolei miałoby poprawić kontakt rad dzielnicowych z mieszkańcami.
- Wielu mieszkańców nawet nie wie, gdzie jest siedziba dzielnicy X. Uważamy, że powinno się pojawić nowe ogniwo samorządowe, takie jak na przykład rady osiedli. I w tym przypadku, jeżeli byśmy zmniejszyli liczbę rad z osiemnastu do siedmiu - one byłyby powiązane z radami osiedli - tłumaczy wiceprzewodniczący Rady Miasta, Sławomir Pietrzyk.
Czytaj też >>> Strzelanina w Prusach pod Krakowem. To gangsterskie porachunki i próba zabójstwa Janusza K.?
Członkowie rad osiedlowych mieliby automatycznie stawać się członkami rad dzielnicowych. Prezydent Majchrowski nie ma w tej sprawie zdania, mówi jego rzeczniczka Monika Chylaszek.
- Wielokrotnie mówił, że reforma dzielnic tak, trzeba by się było zastanowić, trzeba by ją było na pewno skonsultować z mieszkańcami, czy to jest ten powrót do dawnych dużych dzielnic, czy Kraków powinien być zupełnie inaczej podzielony, ale dzielnic powinno być jednak więcej - dodaje Chylaszek.
Prace nad projektem uchwały w sprawie zmniejszenia liczby dzielnic wciąż trwają, dlatego nie ma pewności kiedy trafi on pod obrady rady miasta. Z pomysłem radnych Przyjaznego Krakowa zapoznał się Kuba Paduch. Posłuchaj jego materiału: