Prokuratura ws. śmierci dziennikarza: trwa ustalanie miejsca ukrycia zwłok; podejrzany mógł myśleć, że sprawa się przedawniła

i

Autor: Archiwum & Shutterstock Prokuratura ws. śmierci dziennikarza: trwa ustalanie miejsca ukrycia zwłok; podejrzany mógł myśleć, że sprawa się przedawniła

Wpadł po latach

Myślał, że sprawa się przedawniła. Były policjant, Tadeusz P. usłyszał zarzut zabójstwa dziennikarza

2022-11-25 19:34

Tadeusz P., były milicjant, a później policjant zdaniem śledczych zabił dziennikarza Marka Pomykałę z Sanoka. 29-letni mężczyzna 25 lat temu zniknął w tajemniczych okolicznościach. Według śledczych dziennikarz został zamordowany, bo odkrył prawdę na temat afery z czasów PRL. Tadeusz P., sam doprowadził policjantów na swój trop. Nie wykluczone, że sądził iż przestępstwa się przedawniły.

Były policjant zabił dziennikarza. Wpadł, bo myślała, że sprawa się przedawniła

Były milicjant, potem policjant Tadeusz P., został zatrzymany przez policję i tymczasowo aresztowany przez krakowski sąd. Usłyszał zarzuty m.in. zabójstwa w 1997 r. dziennikarza Marka Pomykały i zabójstwa milicjanta w 1985 roku.

Tadeusz P. miał być pijany, gdy w 1985 roku śmiertelnie potrącił pieszego, milicjanta, który wiedział o tej sprawie, miał zamordować kilka dni później.

Marka Pomykałę, dziennikarza z Sano, miał zabić w 1997 roku, ponieważ ten miał zbierać materiały na temat. Tadeusz P. usłyszał także zarzut próby otrucia żony w latach 2015-2016 i posiadania w 2022 r. narkotyków. Nie przyznał się.

Ofiar byłego milicjanta jest więcej?

Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Krakowie, i jak zapowiedział jej szef prok. Rafał Babiński - to nie koniec zarzutów.

- Prokuratura wyjaśnia, gdzie znajduje się ciało dziennikarza, który prawdopodobnie został uduszony. Jest kilka wersji. "Teraz czynności będą zmierzały do tego, byśmy mogli powiedzieć, że grób, który jest pusty, już pusty nie będzie. Ciało zmarłego wróci tam, gdzie powinno być – przekazał prok. Babiński.

- Tadeusz P. prawdopodobnie myśląc, że sprawy się przedawniły, zaczął opowiadać o tym, czego się dopuścił. Rozmawiał także z reporterami. "Praca śledcza dziennikarzy z Bieszczad miała istotne znaczenie w przygotowaniu zarzutów – powiedział prokurator.

Zdaniem prok. Babińskiego Tadeusz P. znał przepisy kodeksu karnego aktualnego w czasach, w których dokonał zbrodni. Obecne przepisy mówią jednak o tym, że czyny byłych funkcjonariuszy dawnych służb zaczynają się przedawniać od 1990 r. Z wyliczeń prokuratury wynika, że pierwsza zbrodnia przedawni się w 2030 roku.  Stare przepisy za zabójstwo przewidywały karę śmierci.

Sprawą zabójstwa dziennikarza, od 2020 roku zajmują się policjanci z Wydziału Dochodzeniowo-Śledczego oraz "Archiwum X". To wówczas decyzją prokuratora generalnego Prokuratura Okręgowa w Krakowie wszczęła śledztwo. Wcześniej sprawę wyjaśniali śledczy z Podkarpacia, ale wówczas brakowało dowodów by przedstawić zarzuty Tadeuszowi P.

63-letni obecnie Tadeusz P. został zatrzymany przez policjantów 22 listopada br. rano w Zabrzu.

- Był podejrzewany o zabójstwa, mógł być niebezpieczny, nie chcieliśmy go zatrzymywać w miejscu zamieszkania. Zatrzymaliśmy go, gdy przechodził ulicą. Był zaskoczony, nie stawiał oporu – relacjonował rzecznik prasowy małopolskie policji Sebastian Gleń.

Mężczyzna trafił do pomieszczeń zatrzymań w komendzie wojewódzkiej w Krakowie. Kolejnego dnia został doprowadzony do prokuratury, gdzie usłyszał cztery zarzuty. 24 listopada Sąd Rejonowy dla Krakowa–Śródmieścia, na wniosek prokuratury, zastosował środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na okres trzech miesięcy. Podejrzanemu grodzi 25 pozbawienia wolności albo dożywocie.

Zbrodnia niemal idealna

21 listopada 1985 r. w Bieszczadach w Łączkach pod Leskiem samochód potrącił 37-letniego pieszego, który zginął na miejscu. Za kierownicą miał siedział milicjant Tadeusz P. – ówczesny zastępca komendanta Rejonowego Urzędu Spraw Wewnętrznych w Lesku. Kierowca, aby wywinąć się od odpowiedzialności poprosił swojego ojca, by wziął na siebie winę za tragedię. Prawdziwy przebieg znał inny milicjant Krzysztof Pyka (z pionu kryminalnego), który przypadkiem pojawił się na miejscu wypadku. Funkcjonariusz zamierzał ujawnić prawdę. Jednak Tadeusz P. w nocy z 12 na 13 grudnia 1985 r. w Polańczyku z premedytacją zrzucił kolegę z pomostu do Zalewu Solińskiego. Krzysztof Pyka nie umiał pływać, utonął. 3 lutego 1986 r. ciało milicjanta wyłowiono z Jeziora Solińskiego. Wówczas śledczy nie rozwiązali tej zbrodni.

Po latach zaczął się nią interesować młody dziennikarz Marek Pomykała, który wpadł na trop zbrodni dokonanej przez Tadeusza P. Redaktor nieoczekiwanie zaginął pod koniec kwietnia 1997 r. Śledczy ustalili później, że jako ostatni kontakt z dziennikarzem mieli ówczesny komendant wojewódzki policji w Krośnie i jego zastępca – rozmawiali oni z Markiem Pomykałą przez telefon 29 kwietnia przed północą. Tej samej nocy, z 29 na 30 kwietnia 1997 r., Tadeusz P. prawdopodobnie zwabił 29-latka do swojej daczy w Bieszczadach i tam udusił. 2 maja 1997 r. przy tamie nad Jeziorem Solińskim znaleziono fiata 126p należącego do Marka Pomykały. Przez lata ta sprawa także nie została wyjaśniona

Sonda
Czy dożywocie to odpowiednia kara za zabójstwo?
Kraków. Zabójstwo w Lasku Wolskim. Młody Francuz zatrzymany

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają