Na początku czerwca br. do Zakopanego przyjechała turystka z Warszawy. Zameldowała się w hotelu górskim PTTK i po chwili zniknęła. Opłacony pokój 54-latki wzbudzał niemałe wątpliwości, a mniej więcej w tym samym czasie w rejonie Hali Kondratowej znaleziono plecak turystki z jej osobistymi rzeczami! Niepokój o życie i zdrowie zaginionej wzrósł jeszcze bardziej. Schronisko powiadomiło o wszystkim TOPR, a ratownicy przekazali informację policji i rozpoczęli poszukiwania.
Zobacz też: Tatry. Koszmar pod Rysami. Turysta spadł kilkaset metrów w dół! Nie miał szans
W sprawę była już zaangażowana policja, która zaczęła od sprawdzenia swoich rejestrów. Wtedy okazało się, że zaginiona jest w bardzo bezpiecznym miejscu... na komendzie w Nowym Sączu! W środę (16.06.21 r.) rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń zdradził szczegóły takiego obrotu spraw.
- Kobieta trafiła tam (do aresztu - red.) po wszczęciu awantury z byłym mężem, którego odwiedziła w jego domu w miejscowości Kłodne. W trakcie kłótni 54-latka uderzyła byłego męża motyką w głowę, a także groziła mu oraz straszyła spaleniem domu - skomentował.
Kobiecie postawiono już zarzut kierowania gróźb karalnych, zniszczenia mienia i uszkodzenia ciała. Według policjantów, nie był to pierwszy akt agresji z jej strony - w zeszłym miesiącu miała uszkodzić zewnętrzną elewację domu męża i podpalić deski przeznaczone do jego wykończenia. Podejrzanej grozi do pięciu lat więzienia. Sąd zastosował wobec niej środek zapobiegawczy w postaci tymczasowego aresztowania na trzy miesiące.
Polecany artykuł: