W sieci pojawiło się "selfie z niedźwiedziem" zrobione w schronisku nad Morskim Okiem. Wywołało lawinę komentarzy!
Ostrzeżenia przed niedźwiedziami w tym roku mnożą się wyjątkowo. W Polsce doszło nawet do sytuacji, w której turyści uciekali całą grupą z popularnego szlaku na Kasprowy Wierch, a na Słowacji sytuacja stała się naprawdę poważna. Niedźwiedź biegał po ulicach Liptowskiego Mikulasza, potem dochodziło do ataków w lesie w rejonie tej miejscowości. Byli ranni, a nawet zabici! Nic dziwnego, że podczas spacerów po szlakach turyści i miejscowi nie raz i nie dwa oglądają się z niepokojem za siebie. A kiedy ktoś pokaże na jakiejś Facebokowej grupie zdjęcie niedźwiedzia, niejeden zaczyna zastanawiać się, czy nie lepiej darować sobie wycieczki w Tatry. Teraz burzę wywołało zdjęcie wrzucone na grupę Tatromaniak. Pewien użytkownik, Łukasz Walczuk, pokazał fotę z podpisem: "W schronisku nad Morskim Okiem uważajcie na niedźwiedzie!". Zdjęcie wygląda zupełnie jak selfie z niedźwiedziem, który zagląda przez okienko schroniska nad Morskim Okiem.
Okazało się, że to nie selfie z niedźwiedziem, tylko z automatem! Ale niektórzy zdążyli się nabrać
"Można dostać zawału!", "Pięknie i przerażająco", "Fotka roku" - pisali niektórzy. Ale co bardziej dociekliwi studzili emocje! Okazało się, że "fotka z niedźwiedziem" była żartem. Członek grupy o Tatrach zrobił sobie selfie nie z żywym niedźwiedziem, a ze zdjęciem zdobiącym automat z kawą w schronisku nad Morskim Okiem. Fotka wyszła jednak na tyle przekonująco, że można było się nabrać, jeśli nigdy nie widziało się automatu z misiem. Dyskusja dała pretekst do wspominania prawdziwych spotkań z niedźwiedziami w Tatrach. "Jak byłam w schronisku Kalatówki i po 23:00 wyszłam zapalić papierosa przed schronisko też właśnie niedźwiedź podszedł.. (...) Poświeciłam na niego i nawet nie zareagował, szukał sobie jedzenia w trawie, był dosłownie może 5m ode mnie (stałam na górze na schodkach w miarę bezpiecznie, misio był na dole na trawie) piękne, ogromne stworzenie" - napisała Oliwia Lisowska. "500 metrów od schroniska na Hali Ornak, mi i mojemu chłopakowi zaszedł drogę ładny miś, był centralnie na szlaku. Jak stanął na dwóch łapach, to jedynym wyjściem było cofanie się w góry" - dodaje użytkowniczka Kat Kdt.