"Przez takie rzeczy nasze dzieci się zabijają" - to jeden z komentarzy do naklejki "Strefa wolna od LGBT", która pojawiła się na drzwiach krakowskiej restauracji "Kramy Dominikańskie". Naklejkę ktoś zerwał, ale właściciel restauracji, Dominik Renke zapewnia, że przy najbliższej możliwej okazji naklejka wróci na swoje miejsce. Dodaje, że restauracja nie jest przeciwko nikomu konkretnemu, restauracja jest przeciwna "ideologii LGBT".
- Ja do ludzi nic nie mam. Z mojej wiary i z mojej religii wynika, że mam kochać bliźniego swego jak siebie samego. Natomiast, jeżeli ktoś profanuje Najświętszą Marię Pannę, czyli z płaszcza Najświętszej Marii Panny robi waginę (...) to my mówimy takiej ideologii "nie", bo to jest obrażanie moich wartości - tłumaczy właściciel "Kramów Dominikańskich".
Przed wejściem do restauracji nasz reporter spotkał parę wzburzonych sytuacją rodziców transseksualistki, którzy zgodzili się udzielić anonimowo komentarza.
- Serce mi pękło i chciałam to sfotografować, umieścić to na Facebooku. To jest po prostu niedopuszczalne w Krakowie i płakać mi się chce jak o tym mówię - komentuje Mama transseksualnej kobiety - Ci ludzie, którzy to zamieszczają, po prostu nie znają życia i nie wiedzą o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu dużo im brakuje wiedzy - dodaje Ojciec.
Lokal nie wynajmuje powierzchni od miasta Krakowa. Miejska Radna Nina Gabryś zapowiada jednak pytanie do gminy, czy takie naklejki są zgodne z uchwałą o Parku Kulturowym Stare Miasto.
Polskie prawo jest w kwestii naklejek jednoznaczne. Jak tłumaczyli sędziowie podczas rozprawy, która uznała naklejki za nielegalne: "Rozprzestrzenianie naklejek oraz zachęcanie do ich umieszczania w przestrzeni publicznej jest równoznaczne z zachęcaniem do tworzenia stref wykluczenia, mobbingu, a w skrajnych przypadkach do tworzenia swoistych gett".