Już na początku łowienia obaj panowie byli dosłownie skonani, bo przez trzy godziny taszczyli przez nadrzeczne chaszcze swój sprzęt – namioty, ponton z silnikiem, wędki i sto innych niezbędnych podczas nocnej zasiadki rzeczy. Rozbili nad Wisłą obóz, założyli na żywca kleni i przed północą legli w śpiworach.
Polecany artykuł:
- Pierwszy sum wziął dwie godziny później. Moją wędkę wygięło do samej ziemi. Dwa razy się wywróciłem, próbując zatrzymać potwora - opowiada pan Szymon. Wskoczyli do pontonu, a mierzący 204 centymetry sum ciągnął ich po rzece przez 10 minut, zanim wytaszczyli go na brzeg.
Jak się okazało, była to zaledwie przygrywka, bo koło trzeciej nad ranem złowili drugiego kolosa długiego na 240 cm. Ich radość słychać było chyba aż w odległym o kilkadziesiąt kilometrów Krakowie. Gigantyczne ryby po sesji zdjęciowej spokojnie wróciły do Wisły.
Jako pierwszy, informację podał lokalny portal Redakcja Życie Wieliczki.