Nikt nie nie odpowie za śmierć 14-latka. To z uwagi na tę tabliczkę. Jest wytłumaczenie

i

Autor: Shutterstock Prokuratura w Muszynie umorzyła śledztwo ws. śmierci 14-latka, który został ciężko ranny na stoku na Jaworzynie Krynickiej i zmarł po przewiezieniu do szpitala, zdj. ilustracyjne

Tragedia na stoku

Nikt nie nie odpowie za śmierć 14-latka. To z uwagi na tę tabliczkę. Jest wytłumaczenie

2024-07-05 10:51

Prokuratura w Muszynie umorzyła śledztwo ws. śmierci 14-latka, który został ciężko ranny na stoku na Jaworzynie Krynickiej i zmarł po przewiezieniu do szpitala. Chłopiec wjechał na trasę razem z dwoma kolegami, ale zahaczył o stalową linkę, do której przyczepiony był pracujący tam ratrak. Śledczy sprawdzali, czy trasa była odpowiednio zabezpieczona.

Wypadek na stoku. Śledztwo ws. śmierci 14-latka umorzone

Nie będzie żadnych zarzutów w związku ze śmiercią 14-latka, ofiary wypadku na stoku narciarskim w Krynicy-Zdroju. Do zdarzenia doszło pod koniec stycznia br., gdy chłopak wjechał razem z dwoma kolegami w wieku 17 i 18 lat na wyłączoną z użytkowania trasę. Wszystko dlatego, że w tym czasie pracował tam ratrak, który był w dodatku przypięty do stalowej liny, żeby nie zsunął się ze stoku. O ile dwaj starsi nastolatkowie zauważyli ją i ominęli zagrożenie, o tyle 14-latek zahaczył o linę i stracił funkcje życiowe, który przywrócono mu po reanimacji. Po przewiezieniu do szpitala chłopiec zmarł jednak po kilku dniach.

Marta Grzywa z biura prasowego Polskich Kolei Linowych przekazała wtedy, że informacje o zamknięciu trasy znajdują się w miejscach wjazdu w formie homologowanych siatek i znaków ostrzegawczych, a oprócz tego jest tam również instalowana siatka odgradzająca. Prokuratura w Muszynie i tak sprawdzała w drodze śledztwa, czy trasa była odpowiednio zabezpieczona. Dalsza część tekstu poniżej.

Powódź błyskawiczna w Krakowie. Woda potężnym strumieniem zalała centrum miasta

Informacja o pracy ratraka dobrze widoczna

Śledczy powołali w tej sprawie m.in. biegłego z zakresu narciarstwa, a po kilku miesiącach od tragedii postanowili ostatecznie umorzyć postępowanie. W ich ocenie tabliczka z informacją o pracy ratraka była dobrze widoczna, a sama trasa, która tamtego dnia pozostawała zamknięta, była prawidłowo oznaczona. W związku z tym nie ma więc podstaw, by przypuszczać, że do śmiertelnego wypadku na stoku doszło z winy innych osób.

O tej sprawie napisała wcześniej "Gazeta Krakowska".

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki

Nasi Partnerzy polecają