W jedną stronę trzeba pokonać 112 schodów. Później 75 razy wykonać obrót korbą, aby unieść trzy ciężkie wagi. I tak codziennie od 115 lat.
- To jest obowiązek i to ciężki obowiązek, bo to trzeba być w ratuszu codziennie - mówi Jan Dobrzański. Tak jak wcześniej jego ojciec i dziadek, nie wyobraża sobie, żeby zegar mógłby zostać nienakręcony. Obowiązek został spełniony nawet wtedy, kiedy pan Jan trafił do szpitala. - Musiałam poprosić panie pielęgniarki żeby go uśpiły i miałam godzinę czasu. Wykradłam klucze z saszetki, którą miał wtedy przy sobie, wróciłam do miasta i nakręciłam zegar - opowiada Danuta Dobrzańska, żona pana Jana.
Z wieżą zegarową wiąże się ciekawa, a jednocześnie dramatyczna historia. W czasie II wojny światowej ukrywała się tutaj Żydówka, której udało się uciec z getta w Nowym Sączu.