W podhalańskiej parafii duchowny był szanowany, szczególnie przez rodziców. Zajmował się duszpasterstwem dzieci, chętnie organizował wspólne wycieczki. To m.in., w trakcie tych wyjazdów na kąpielisko miało dochodzić do molestowania. Sprawa wyszła na jaw w grudniu 2016, pół roku po tym, jak młody wikariusz przeniósł się do Krakowa.
Jak opisała to "Gazeta Krakowska", podczas lekcji wychowawczej nauczycielka opowiadała uczniom o zagrożeniach ze strony pedofilów i tłumaczyła, co to jest molestowanie seksualne. W tym momencie jedna z 12-latek podniosła rękę i powiedziała, że dokładnie to samo miał z dziećmi robić katecheta!
Sprawą natychmiast zajęła się prokuratura w Nowym Targu. - Pokrzywdzonych dziewczynek w wieku 12 lat jest co najmniej pięć, księdzu jeszcze nie postawiono zarzutów, ale w świetle dotychczasowych czynności jest to wysoce prawdopodobne - przyznaje Józef Palenik z Prokuratury Okręgowej w Nowym Targu. - Do gwałtów nie dochodziło, możemy jednak mówić tu o tak zwanych innych czynnościach seksualnych - dodaje prokurator.
Kościół tłumaczy, że ksiądz Mariusz w swojej obecnej parafii nie ma kontaktu z dziećmi. - Zaraz po tym, jak w sprawie zostało wszczęte śledztwo, ksiądz Mariusz został odsunięty od katechezy i od duszpasterstwa dzieci i młodzieży. Nie pracuje także w szkole, wziął sobie urlop bezpłatny - wyjaśnia ks. Piotr Studnicki, rzecznik Archidiecezji Krakowskiej.
W oczekiwaniu na decyzję prokuratury księdza Mariusza spotkać można na terenie jednej z krakowskich parafii, gdzie kontaktuje się z wiernymi, odprawia też msze, bo jak podkreśla rzecznik, jako ksiądz może to robić zawsze. - To nie jest żadna kara, bo nie ma zarzutów - zaznacza ks. Studnicki.
O sprawie na razie nic nie wie także Watykan. - Nie mamy obowiązku informować ich o doniesieniach medialnych - ucina rzecznik kurii.
Zobacz: Burza w Warszawie! Nie jeżdżą tramwaje. NAWAŁNICA wyrządziła wielkie szkody. UTRUDNIENIA