Okoliczni mieszkańcy zgłosili nam, że wzdłuż linii brzegowej od strony ulicy Powstańców Wielkopolskich można znaleźć masę najróżniejszych przedmiotów codziennego użytku. Sytuacja, według mieszkańców, powtarza się co wakacje od co najmniej 4 lat.
Były różne jakieś parasole, koce. "Mieszkańcy", którzy tutaj przez chwilę przesiadywali, że tak powiem, w namiotach, mieli małe dzieci, w związku z tym była tutaj wanienka, był wózek po dziecku jakiś no i to wszystko leżało w krzakach po prostu. Kawałek dalej urządzili sobie toaletę - mówi mieszkający przy ulicy Wodnej Pan Jędrzej [imię zmienione - red.].
Jak się okazało, koczowniczy problem jest doskonale znany zarówno Straży Miejskiej jak i Zarządowi Zieleni Miejskiej, którzy wspólnie od lat starają się ten problem zwalczać.
- Wiemy o tym, że ktoś tam zamieszkuje pod namiotami i okolice są bardzo zaśmiecone właśnie przez tych koczujących ludzi. Współpracujemy ze Strażą Miejską i Straż Miejska pomaga nam, informuje tych ludzi, żeby po prostu zmienili swoją lokalizację i nie śmiecili, natomiast niewiele to daje - mówi Hubert Kacprzyk z ZZM'u.
Obóz jest już w większości uprzątnięty ale mieszkańcy pobliskich bloków obawiają się, że problem powróci za rok. Z ich relacji wynika, że koczownicy pouczeni przez strażników, że nie mogą obozować w danym miejscu, przenoszą się po prostu w inne. Na przeciwległy brzeg stawu, albo w okolice Kamieniołomu Liban.