Nie chcą dorożek w Krakowie
- Nie korzystaj z dorożek w Krakowie, nie krzywdź koni - tak brzmi hasło na ulotce, którą turyści dostają pod Wawelem, przetłumaczone na cztery języki:
- angielski,
- włoski,
- francuski
- i niemiecki.
Wielu krakowian jest oburzonych akcją i uważa, że to niszczenie wizerunku miasta i wieloletniej tradycji. - Dorożki były na Rynku w Krakowie od zawsze, to już nasza krakowska tradycja, byłoby smutno gdyby faktycznie te konie zniknęły - mówi spotkana na Rynku Aneta Wilk (48 l.). Dalszy ciąg naszego materiału z wypowiedziami dorożkarzy znajduje się pod galerią ze zdjęciami.
Dorożkarze z Krakowa o tradycji. "Koń jak członek rodziny"
Obrońcy praw zwierząt zarzucają dorożkarzom męczenie zwierząt. Tymczasem dorożkarze - co zrozumiałe - prezentują zupełnie inny punkt widzenia. Stanowcze słowa przekazał jeden z nich w rozmowie z naszą dziennikarką.
Większość z nas to pasjonaci, a bycie dorożkarzem to rodzinna tradycja. O tym się nie mówi, ale my te konie kochamy i często traktujemy jak członków rodzin. Dorożki są lekkie, mogą zabrać maksymalnie 6 osób. Śmiało mogę powiedzieć, że nasze konie są mniej obciążone niż konie do jazdy wierzchem. Kursów także nie ma tak wiele w ciągu dnia, jak się niektórym wydaje. Często robimy kursy wokół Rynku tylko po to, by koń miał rozgrzewkę, bo koń potrzebuje ruchu. W dodatku podlegamy rygorystycznym przepisom i kontrolom, tu nie ma przestrzeni, by zwierzę mogło być męczone - zapewnia Jarosław Madej, dorożkarz.
Jego słowa potwierdza raport powiatowej inspekcji weterynaryjnej. - Stan zdrowia kontrolowanych koni i sposób opieki nad zwierzętami stwierdzony podczas kontroli nie ujawnił przypadków znęcania się nad zwierzętami czy ich zaniedbywaniem - stwierdził powiatowy lekarz weterynarii w piśmie z dnia 20 listopada 2024 roku.