Po pijaku puścił z dymem 50 hektarów łąk. Wpadł na gorącym uczynku
W sobotę (19 lutego) strażacy musieli interweniować z powodu dwóch pożarów traw w gminie Chełmek. Jak się okazało, zdarzenie było spowodowane przez nieodpowiedzialnego 41-latka, który będąc pod wpływem alkoholu podłożył ogień pod nieużytki. Podpalacz nic sobie nie robił z niebezpieczeństwa, które spowodował, tym bardziej że silny wiatr doprowadził do błyskawicznego rozprzestrzenienia się płomieni. Żywioł strawił 50 hektarów łąk. Podpalacz został przyłapany na gorącym uczynku, a jego ujęcia dokonali prowadzący akcję gaśniczą strażacy. Następnie mężczyzna trafił w ręce policji. Mundurowi przebadali zatrzymanego pod kątem trzeźwości. 41-latek miał w organizmie ponad 3 promile alkoholu. W jego sprawie został skierowany do sądu wniosek o ukaranie.
Za stworzenie niebezpieczeństwa zagrażającego życiu lub zdrowiu wielu osób albo spowodowanie wysokich strat materialnych grozi kara do 10 lat więzienia.
PRZECZYTAJ: Autokar z dziećmi utknął na przejeździe kolejowym! Podróżni przeżyli koszmar
- W sobotę strażacy zostali zaalarmowani o dwóch pożarach łąk w Gorzowie w gminie Chełmek. Płonął rozległy teren. Do pożaru wyjechało kilka zastępów strażaków oraz policjanci, którzy zabezpieczali przejazd wozów ratowniczych. Prowadząc akcję gaśniczą strażacy zwrócili uwagę na mężczyznę stojącego w rejonie kolejnej łąki przy zapalonym stosie suchej trawy. Podejrzewając, że to on ma związek z podpaleniami, dokonali ujęcia. Przekazali go policjantom z komisariatu w Chełmku. Mężczyzna w chwili zatrzymania miał w organizmie ponad 3 promile alkoholu. Przypominamy, że niekontrolowany, podsycany wiatrem ogień może łatwo przenieść się na zabudowania lub tereny leśne, powodując duże straty. Ogień może być niebezpieczny także dla osób postronnych. Ustawa o ochronie przyrody zabrania wypalania łąk, pastwisk, nieużytków, rowów, pasów przydrożnych, szlaków kolejowych oraz trzcinowisk i szuwarów - przekazała PAP asp. sztab. Małgorzata Jurecka, rzeczniczka KPP Oświęcim.
ZOBACZ: Spadł z 400 metrów, cały zakrwawiony trafił do szpitala. Makabryczny wypadek w Tatrach