Kiedy pani Halina 18 lat temu wychodziła za mąż za Jana K., była w siódmym niebie. Nic nie zapowiadało, że ich związek będzie się kończył w tak dramatyczny sposób.
– Takich rzeczy to ja na Podhalu nigdy nie widziałam, żeby mąż, żona i kochanka ze swoimi dziećmi pod wspólnym dachem żyli – kręci głową wzburzona Halina Kasprzak.
Po ślubie małżonkowie zamieszkali na ojcowiźnie Jana K. razem z matką mężczyzny. Wspólnie wyremontowali i rozbudowali dom rodzinny, w którym wtedy nawet wody bieżącej nie było. Teściowa pani Haliny zajęła mieszkanko z osobnym wejściem, kuchnią i łazienką, przylegające do głównej części domu. – Teściowa przepisała mężowi dom w zamian za opiekę i dożywocie, ale tak naprawdę ja się nią zajmowałam – przekonuje nas teraz pani Halina.
Z jej relacji wynika, że po kilkunastu latach małżeństwa Jan K. stracił zainteresowanie rodziną. Pani Halina podejrzewała go nawet o zdradę. I to właśnie niewierność męża była przyczyną tego, że złożyła w sądzie pozew o rozwód. Sama też wyprowadziła się od męża i zajęła – wraz z córką – mieszkanko po teściowej.
Jan K. najpierw naliczył kobiecie czynsz, a ostatnio wysłał pismo, w którym domaga się „opróżnienia” mieszkania. – Chce mnie wyrzucić na bruk wraz z naszą niepełnosprawną córką – opowiada Pani Halina.
Na nic zdało się zabezpieczenie sądowe, w myśl którego matka z córką mogą przebywać w domku aż do zapadnięcia rozstrzygnięć w sądzie.
Jakby tego było mało, Jan K. znalazł sobie i sprowadził do domku nową partnerkę wraz z czworgiem dzieci. Jan K. nie chciał z nami rozmawiać.