Ewa P. (†59 l.) urodziła czterech synów, była babcią, leczyła się na cukrzycę i dorabiała na targowisku Tomex w Nowej Hucie, sprzedając obwarzanki. Jej zaginięcie było szokiem dla bliskich. Zawsze po pracy wracała do domu. W feralny piątek tak się nie stało, kobieta zgubiła się i straciła orientacje. Poszukiwania wszczęto od razu, nadano im najwyższy priorytet. Ewy szukało 360 policjantów i strażaków. Tutaj pisaliśmy o sprawie. W piątek kobieta została pochowana na cmentarzu w Grębałowie. Jak wykazała sekcja zwłok, zmarła z wychłodzenia, nie stwierdzono złamania nogi.
Pogrzeb Ewy P., która zamarzła w Krakowie
Całkiem niedawno Polacy szeroko komentowali wstrząsający dramat z Andrychowa, gdzie miesiąc temu w centrum miasta zmarła 14–letnia Natalia. W piątek (19 stycznia 2024) bliscy pożegnali Ewę P. i wylali morze łez. Prokuratura prowadzi w tej sprawie śledztwo pod kątem nieumyślnego spowodowania śmierci. Niestety, nic już nie wróci życia Ewie.
- Już o godzinie 20 w piątek pytałem, czy zabezpieczono monitoring z autobusów. Wiadomo było, z którego przystanku mama odjechała, mało tego, wiadomo także o której godzinie. Powiedziano mi, że monitoring został sprawdzony i prowadzono poszukiwania na trasie linii 110 i 160, tymczasem mama była gdzie indziej - powiedział dziennikarce "Super Expressu" wstrząśnięty syn pani Ewy. Rodzinie i bliskim kobiety składamy wyrazy współczucia.