Andrychów. Dramatyczny telefon Natalii do ojca. "Nie wie, gdzie jest, ma mroczki przed oczami"
Pan Rafał, znajomy ojca zmarłej Natalii K. od początku zaangażował się w poszukiwania córki przyjaciela. – Natalia zaginęła po godzinie 8. rano. Zdążyła jeszcze, jak się wydaje, ostatkiem sił, zadzwonić do taty i powiedziała, że źle się czuje, że nie wie gdzie jest, że ma mroczki przed oczami. Na ten telefon jej tata zareagował błyskawicznie. Po pierwsze dlatego, że jego córka była ułożona i w przeszłości nigdy nie zdarzały jej się żadne niestandardowe zachowania. Po drugie ojciec zna swoje dziecko, od razu wiedział, że dzieje się coś bardzo złego. Wziął kurtkę i wybiegł z domu. Znał drogę, którą codziennie chodziła córka na przystanek autobusowy – opowiada pan Rafał w rozmowie z "Super Expressem".
Natalia uczyła się w Liceum Ogólnokształcącym w Kętach, do szkoły dojeżdżała busem. Dojście na przystanek autobusowy zajmowało jej ok. kwadransa. – Tata Natalii szukał jej na trasie do przystanku, przeszedł tę drogę. Równocześnie siostra z chłopakiem samochodem pojechali do Kęt. Nie wiedzieli, czy Natalia wsiadła do busa czy nie. Międzyczasie tata Natalii skontaktował się ze szkołą i dowiedział się, że córka nie dotarła na lekcje. Gdy te poszukiwania nie przyniosły skutku poszedł na policję – dodaje pan Rafał w rozmowie z nami.
Moja córka teraz leży w śniegu. Policjanci kazali czekać bezradnemu ojcu
Posterunek policji w Andrychowie znajduje się przy głównej ulicy, około 500 metrów w linii prostej od przystanku, z którego Natalia miała jechać do szkoły. – Tata Natalii przyszedł na policję po godzinie 9 – mówi stanowczo pani Anna i zaprzecza słowom rzeczniczki policji, która twierdziła, że rodzina przez kilka godzin na własną rękę szukała dziecka a dopiero potem złożyła zawiadomienie. – Ojciec Natalii przez godzinę czekał w poczekalni na policjanta, a potem kolejną składał zawiadomienie, w międzyczasie błagał wręcz dyżurnego, by chociaż zlokalizowali telefon jego córki, zanim się wyłączy. Usłyszał, od funkcjonariuszy, że może Natalia poszła na zakupy, a lokalizacja telefonu nie jest taka prosta. To wszystko działo się przed kilkaset metrów od miejsca gdzie Natalia leżała. Jej ojciec mówił policjantom "może moja córka teraz leży w śniegu", a oni mu kazali czekać – opowiedziała w rozmowie z "Super Expressem" pani Anna. Według jej relacji tata Natalii wyszedł z komisariatu po godzinie 12. Międzyczasie dołączył do niego kolega, pan Rafał. Wspólnie poszli do mieszkania, bo tak im nakazali policjanci. Mieli przygotować w mieszkaniu ubrania zaginionej dziewczynki, a policjanci obiecali zjawić się z psem tropiącym.
Natalia leżała bez oznak życia. Znalazł ją przyjaciel ojca 14-latki. "Straszny widok"
– Zrobiliśmy jak nam powiedzieli, ale postanowiliśmy, że nie będą siedzieć bezczynnie i czekać – relacjonuje pan Rafał. Poprosili sąsiadkę by poczekała na policjantów. Sami zaś znowu postanowili przeszukać trasę na przystanek. – Policjanci przyszli do domu, ale bez psa, chcieli zobaczyć piwnicę, bo stwierdzili, że może tak się Natalia schowała – mówi pani Anna. Pan Rafał i tata Natalii się rozdzielili. Pierwszy pojechał na parking w pobliżu przystanku autobusowego, zaś drugi pieszo szedł od strony domu. – Porozglądałem się i zobaczyłem tę reklamę na kółkach przy parkingu. Postanowiłem to sprawdzić i faktycznie dostrzegłem coś czarnego na ziemi. Podszedłem i nie miałem wątpliwości, to była Natalia, leżała bez oznak życia, trzymała w ręku telefon, jakby chciała zadzwonić, ekran się świecił. To był straszny widok. Zacząłem podnosić Natalię, w tym momencie dobiegł jej tata. Zanieśliśmy ją do sklepu, do ciepła. Tam zaczęliśmy reanimacje, ktoś dzwonił po karetkę, potem jeszcze ekspedientka dzwoniła. Reanimowali ja w drodze do szpitala w Wadowicach potem w drodze do Krakowa, podłączyli do sztucznego płucoserca, lekarze robili wszystko by ja uratować – zrelacjonował w rozmowie pan Rafał. To właśnie on odnalazł Natalię, a nie policja.
Inną wersję zdarzeń przedstawili mundurowi. Z relacji rzeczniczki Komendy Powiatowej Policji w Wadowicach, której podlega komisariat w Andrychowie, wynika że informację o zaginięciu Natalki funkcjonariusze otrzymali dopiero kilka godzin po tym, jak dziewczynka po raz ostatni zadzwoniła do ojca.
- W tej sprawie będzie wszczęte śledztwo, w pierwszej kolejności zostanie zlecona sekcja zwłok, celem ustalenia przyczyny śmierci dziewczynki. Następnie będą ustalani i przesłuchiwani świadkowie, aby odtworzyć przebieg zdarzeń, od momentu wyjścia z domu 14-latki, do miejsca jej ujawnienia. Informacje o zaginięciu 14-latki policjanci otrzymali kilka godzin po tym jak ojciec dziewczynki stracił z nią kontakt telefoniczny. w tym czasie rodzina szukała jej na własną rękę. W momencie otrzymania zawiadomienia o zaginięciu policjanci niezwłocznie uruchomili wszelkie procedury związane z poszukiwaniami. Na ten moment o bliższych informacjach nie mogę mówić, z uwagi na dobro prowadzonego śledztwa - poinformowała media st. asp Agnieszka Petek, oficer prasowa KPP Wadowice.
Natalia umierała na parkingu. Policjant zastanawiał się, czy nie poszła na zakupy. Galeria zdjęć