Dariusz N. miał 28 lat. Tego dnia - 27 czerwca 2020 roku w sobotę - miał rodzinną imprezę w domu narzeczonej, ciężarnej Pauliny. Darek przyjechał z położonej o 50 km. dalej miejscowości (Olszówka pod Rabką), gdzie mieszkał na co dzień. Syn zaraz miał przyjść na świat. Wesele było już zaplanowane - w podhalańskim, góralskim stylu. Ale wieczorem niedoszły ojciec wychodzi z domu - docelowo, do sklepu - i znika. Nad ranem roztrzęsiona Paulina wykonuje dziesiątki telefonów - cisza. Nie wrócił już nigdy. Zabiła go policyjna kula wystrzelona najpewniej z bliskiej odległości.
Więcej o sprawie: Tragedia w Kościelisku: Horror 24-letniej Pauliny w ciąży. Jej Darka zastrzelił policjant [ZDJĘCIA]
Policyjna zasadzka na złodziei paliwa w Kościelisku. Dariusz dostaje policyjną kulą prosto w głowę
Tego samego wieczora na stadionie w Kirach trwał remont. Wkoło mnóstwo robotniczych pojazdów, z których regularnie znika paliwo. Policjanci są na tropie szajki złodziei paliwa, a tej soboty właśnie szykowali zasadzkę. Pierwsze relacje krakowskich mundurowych sugerują, że policjanci przy ciele zabitego Dawida zabezpieczyli kanister. To miałoby łączyć go z tajemniczą szajką.
Z początkiem, śledztwo trafiło do prokuratury w Zakopanem, ale taki podział obowiązków trwał ledwie dobę. 24 godziny później akta trafiają do Prokuratury Okręgowej w Krakowie i tam już zostają. Zarzutów znikąd, wiadomo że prokuratura czekała na analizy balistyczne, żeby ustalić z jakiej odległości padł śmiertelny strzał.
Policyjna narracja sugerowała nieszczęśliwy wypadek, kula miała dosięgnąć Darka przy okazji samoczynnego wypalenia z broni. Ale w grudniu 2021 r. Onet dotarł do części zgromadzonych przez prok. dokumentów. z opinii jednego z biegłych wynikało, że kula przeszywająca czaszkę Darka N. wystrzelono z odległości nie większej, niż 1 metr. I to, oczywiście, samo w sobie nie wyklucza wcale wersji z nieszczęśliwym wypadkiem. Co innego wersja jednego z byłych zakopiańskich policjantów...
"Może postraszyli go bronią i wtedy wypaliła"
Ten opowiedział portalowi, że "krążą pogłoski", jakoby domniemany nieszczęśliwy wypadek wyglądał nieco inaczej, niż opisywała to zakopiańska komenda. - [...] Myślę, że chcieli go "na żywo" przesłuchać, by doprowadził ich do ewentualnych wspólników. Może postraszyli go bronią i ta wtedy wypaliła. To oczywiście hipoteza, ale przekazują ją sobie od ucha do ucha sami policjanci - zastanawiał się wtedy.
Do tego dochodzi fakt, że Dariusz N. był na stadionie "piechotą". A to nie jest oczekiwany sposób transportu dla złodzieja paliwa. Czy komenda próbuje wyjść z twarzą z całej sytuacji i wybiela niektóre fakty? Właśnie to miała ustalić krakowska prokuratura, bo od czasu przejęcia przez nią sprawę, policjanci unikają już komentarzy.
Co na to prokuratura?
Żeby dowiedzieć się, na jakim etapie jest sprawa śmierci Dariusza N., wystosowaliśmy do krakowskiej prokuratury kilka zapytań. Niedługo wrócimy do sprawy, publikując odpowiedzi. Czy rodzina - na czele z niedoszłą żoną Pauliną i synkiem, który po ojcu otrzymał imię - doczeka w końcu prawdy?