– To było straszne. Zaczęło się po północy, mniej więcej 15 minut przed godziną pierwszą. Myśmy się zabezpieczali, bo były ostrzeżenia, ale to nic nie dało. Po pierwszej ulewie woda zaczęła wzbierać, błyskawicznie pojawiła się na polach obok naszych domów i wciąż przybierała. W ciągu 15 minut wdarła się do domu. Nie pomogły trzy warstwy worków, które ułożyliśmy, zabezpieczyliśmy drzwi. Zalało nam garaż i parter domu, kuchnię, pokój, łazienkę. Woda sięgnęła metra wysokości, zniszczyła sprzęty, narzędzia, zmywarkę lodówkę, piekarnik. W pokoju wszystko pływała. Teraz pozostał muł. To wszystko trzeba będzie osuszyć, posprzątać. Mieliśmy z żoną jechać do sanatorium, ale nie zostawimy teraz tego wszystkiego. Bo jak? – Bogusław Mieszczak (67 l.) rozkłada ręce.
CZYTAJ: Mieszkańcy przerażeni skalą powodzi. "Takiej wody jeszcze tu nie było"
Żona pana Bogusława, Grażyna Mieszczak dodaje, że to już trzecia powódź w ich życiu. – Mieszkamy tu od 1988 roku, przeżyliśmy już trzy powodzie; w 1997 roku, w 2010 i teraz, ale ta jest najgorsza. Ulica Wiśniowa przy której małżonkowie mieszkają najbardziej ucierpiała. Nie ma tu domu, który nie zostałby zalany. Mieszkańcy mają zalane samochody, sprzęt, wykorzystywali do pracy